Pan Krzysztof Piwowarski pisze, cz.3 Print
Written by Zbyszek   
Monday, 19 December 2011 10:27

Oczekiwałem ostrzejszej polemiki, ale nic, nul. O biciu piany odpowiedziałem już na forum.

 

Co do wpisu „neutralnego” - cóż, osobie wychowanej na „nekrologach” w Życiu Warszawy, na tekstach, które były gdzieś obok, a jednak pozostawały w temacie, trudno jest zmienić swoje przyzwyczajenia. Cały czas mam nadzieję, że większość adresatów umie jednak czytać także między tzw. wierszami, szczególnie.

Wróćmy do meritum. Na początek kilka spraw bieżących, które wypłynęły niedawno.

Wątek poruszany w „anonimowym” piśmie Rady Trenerów, a dotyczący spożywania alkoholu przez naszych reprezentantów na Mistrzostwach Europy juniorów w Kazaniu. Jeżeli to prawda, to jest sytuacja bez precedensu, aby trenerzy i działacze obecni na miejscu i ci w kraju tuszowali i zatajali takie wydarzenie fakt. Jest to szkodliwe, nie wychowawcze, a pozostawienie tego bez konsekwencji tak wobec młodych zawodników, jak i trenerów, kierowników ekipy, jest działaniem na szkodę dyscypliny. Mam nadzieję, że władze polskiego tenisa stołowego poinformują opinię publiczną, jak uporały się z tą sprawą, tym bardziej, że w Kazaniu uczestnicy byli za społeczne pieniądze. Ktoś nosił „orzełka na piersiach” jako reprezentant Polski i był w tym czasie niepełnoletni. Bez względu na nazwiska uczestników i ich osiągnięcia, konsekwencje muszą być wyciągnięte. I ostatnie pytanie w tej sprawie: czy wynik inny od oczekiwanego mógł być skutkiem używania alkoholu tych „zasłużonych”?

Zbyszek Stefański poruszył ciekawy problem pozyskiwania środków przez PZTS. Panie Zbyszku, patrząc na statut PZTS oceniam, że to raczej trudne, ale parę lat temu zaproponowałem ówczesnemu prezesowi związku, by za odpowiednią opłatą - np. 1% od obrotów - wydawał firmom handlującym sprzętem certyfikat PZTS. Jednak to już bajka.

Co jeszcze? Ostatni zarząd PZTS powołał komisję do spraw statutowych. Szkoda, że nie powołano komisji ds. regulaminowych. Jeżeli statut PZTS jest znany niewielu i tak naprawdę dotyczy usytuowania związku wobec organów zewnętrznych, to regulaminy wytyczają funkcjonowanie związku na linii, związek – kluby, związek - zawodnicy.  

Najważniejszy dokument to „Regulamin Rozgrywek na sezon ....”. Wszyscy wiemy, że to ten dokument jest najważniejszym papierem w PZTS, wokół niego kręci się życie sportowe w polskim tenisie stołowym. Zarazem jest to najgorszy jakościowo dokument PZTS i co roku zaskakuje dalszym spadkiem jakości. Aż dziw bierze, że twórcy tego regulaminu jeszcze nie spłonęli ze wstydu. Tyle w nim niekonsekwencji, błędów merytorycznych, prywaty...

Jaki powinien być regulamin?

Powinien zawierać przesłanie: „Widz, głupcze, przede wszystkim!”, bo cokolwiek byśmy chcieli powiedzieć, to gramy dla widza, dla kibica. Jeżeli tej prostej prawdy nie zrozumiemy, to jesteśmy KIEPY. Cały sport wyczynowy, kwalifikowany jest ukierunkowany na obserwatora zewnętrznego, potrzebuje go jak kania dżdżu. Jeżeli kibica nie ma, to jest to czysta amatorszczyzna, bo amator napawa się samą rywalizacją, pozostawiając aplauz innym. Polski tenis stołowy, w tej wersji kwalifikowanej, chce być wyczynem i potrzebuje zainteresowania, potrzebuje obserwatora.

Kibic, obserwator to jest tlen, odżywka dla wyczynowca, to jest jego adrenalina. Trzeba wszystko zrobić, by do tego obserwatora dotrzeć. Wszystkim „umoczonym” w sport wyczynowy - nie tylko klubowi - musi zależeć na tym, by ta grupa była jak najliczniejsza. Firmom handlującym sprzętem ponad wszystko powinno zależeć na wzroście jej liczebności. Tajemnicą poliszynela jest, że 90% przychodów dystrybutorów sprzętu do tenisa stołowego przynoszą właśnie amatorzy, to dla nich wielcy producenci wymyślają coraz to nowe okładki, deski, nie dla wyczynowców.

Wróćmy jednak do naszych regulaminów. Jaki powinien być regulamin, jeżeli „widz przede wszystkim”? Przede wszystkim powinien być stały. Ewentualne zmiany powinny wynikać tylko z norm zewnętrznych, jak np. zmiany w widełkach wiekowych, zmiany wynikające z przepisów ITTF, ETTU, MSiT. Powinien być podzielony na kilka części, które mogą funkcjonować niezależnie od siebie. Oddzielny regulamin dla rozgrywek drużynowych, oddzielny dla indywidualnych - bo rządzą się innymi regułami. To ma nie być tomisko, to ma być handbook. Strawny dla kibica, sponsora, dziennikarza, działacza, prosty, oparty na paru punktach, bez zbędnych i zaciemniających odsyłaczy, ma dotyczyć tylko zasad gry. Regulaminy  powinny być stałe, bo trwałość i przewidywalność jest drogą do sukcesu, klubu sportowego, zawodnika.

Zasady tworzymy dla „widza” i to on jest najważniejszy, a dla niego ważny jest czas. Tak musimy przykroić nasze widowisko sportowe, by mógł dla niego stracić parę godzin bez uszczerbku dla siebie. Nie możemy zmuszać go do wysiłku podejmowania decyzji, on ma się skoncentrować na jednym wyborze, a nie latać ze stołu na stół i kombinować co lepsze, 1 czy 2. To jest szkodliwe dla nas, nie dla niego, on nie przyjdzie ponownie. Czy widz przyjdzie na widowisko lokalnej drużyny z 5. ligi, czy trafi na mecz ekstraklasy, nie może uczyć się od nowa reguł widowiska, one muszą być jednakowe dla każdego poziomu rozgrywek.

Reasumując, zasady powinny być takie:

- mecz trwa generalnie do 3 godzin, to optymalne marnotrawstwo, na które widz może się zgodzić,

– 1 stół w każdej lidze, od ekstraklasy do „z” klasy

– takie same reguły dla ekstraklasy, jak i dla „z” klasy.

[mnie podoba się model olimpijski, A, B; C +(A lub B); C, A lub B, odpada ten, który grał w debla. Jest tu wszystko, co potrzebne dla dobrego widowiska, widać taktykę trenera, i trwa około 3 godzin].

Rozwój dyscypliny prowadzi przez jej widowiskowość, jednak ktoś musi ją oglądać. Jeżeli nie przyciągniemy widzów na sale sportowe, to nic z tego nie będzie, bo przekaz TV nie zastąpi widza na sali.

Poza samą reorganizacją spotkań potrzeba pilnie przeorganizować obecny model rozgrywek. Moim cichym marzeniem, jest by wyglądały one tak:

pierwszy poziom – ekstraklasa, 12 drużyn

drugi poziom – 4 konferencje pierwszoligowe obejmujące po 10 drużyn z województw przylegających do siebie, awans uzyskuje po 1 drużynie, spadek jak dotychczas

trzeci poziom – 8 konferencji drugoligowych, obejmujących po 12 drużyn, spadek i awans jak dotychczas

czwarty poziom i niżej – na zasadach jak dotychczas.

Dlaczego 4 konferencje pierwszoligowe, czyli 40 drużyn? Bo to produkt marketingowy oferujący wójtom, burmistrzom uczestnictwo w 1. lidze. To także produkt sportowy, gdyż młodym zdolnym zawodnikom otwiera perspektywę uczestnictwa w rozgrywkach na wysokim poziomie, co może ich zatrzymać dla dyscypliny.

I jedna nowość. Wzorem europejskich rozgrywek, gdzie prawo startu ma drużyna, która posiada określoną liczbę pkt rankingowych, podobnie powinno być w polskiej lidze: drużyna jest dopuszczona do rozgrywek na poszczególnych poziomach, gdy zgłoszeni i startujący zawodnicy posiadają określoną liczbę punktów rankingowych. Co to by oznaczało? Konieczność startu w indywidualnych turniejach klasyfikacyjnych i podniesienie poziomu sportowego rozgrywek.

Jak takie punkty zdobyć, o tym następnym razem, czyli o reformie rywalizacji indywidualnej, powszechności, niezbędności. Bez przywilejów, prosto, czyli „no limit” PZTS.

Krzysztof Piwowarski ®