Na 5 lipca Print
Written by Zbyszek   
Thursday, 03 July 2014 06:47

Krzysztof Piwowarski pisze:

5 lipca 2014 r., tego dnia nic poważnego się nie wydarzy, choć w przeszłości właśnie 5 lipca było dniem, gdzie dochodziło do istotnych wydarzeń – m.in. pokazano po raz pierwszy kostium bikini. To była rewolucja w emancypacji facetów, choć też upadek wyobraźni, bo to, co do tej pory sobie wyobrażano, nagle zostało odkryte, bez tajemnic. Mroczne myśli gnuśnych facetów, ślinotok wyobraźni zostały pozbawione pożywki, którą na pewno był „sztywny strój kąpielowy” przykrywający wdzięki kobiecego ciała. Feministki wykończyły obleśne myśli męskich mózgów. I kto by pomyślał, że to było 70 lat temu, a później szybciutko nastał czas topless, gandzi i gender. Ech, co za czasy odkrywców, myśli rzutkiej, a teraz im starszy, tym bardziej przy mamusi i tatusiu.

Dlatego o tym wspominam, że podczas gdy zminimalizowany kawałek materiału przykrywający piękne kobiece ciało stał się zapalnikiem do rewolucji obyczajowej, to o zebraniu sprawozdawczym delegatów PZTS nie możemy (raczej) powiedzieć, że stanie się ono zapalnikiem rewolucji etycznej w tymże związku sportowym. Bardziej jesteśmy skłonni do zachowań typu „jakoś to będzie” niż do zmian postępowych.

PZTS skąpi nam wiedzy o tym, co dzieje się w elitach władzy związku. Skrywają w niepublikowanych sprawozdaniach, audytach i innych dokumentach wiedzę o tym, co się dzieje w jednym z większych polskich związków sportowych. Tajemniczość, tajność, ochrona elit organizacji przed wypłynięciem tej wiedzy do członków przypomina mi czas sprzed 4 czerwca 1989 r. [przypomnijcie sobie „plotki, nie plotki” o panu Sz., byłym prezesie TVP]

Tak jak wtedy musimy sobie wyobrażać, jakie to bezeceństwa skrywane są w tych dokumentach, a gdzie podziała się transparentność i jawność, hasła niesione na sztandarach odnowy polskiego tenisa stołowego, czyżby zostały w tajemniczy sposób przez nieznanych ktosiów wyprute, wydłubane? Gdzie jest chorąży. który niósł ten sztandar, dlaczego pozwolił go zbezcześcić?

5 lipca 2014 r. odbędzie zebranie niby ważne, bo jakby przedstawicieli akcjonariuszy polskiego tenisa stołowego, jednak to tylko pozorni akcjonariusze, ich władza ma taką moc, jakby lizać lody przez szybę.

PZTS stał się S.C., gdzie właściwe stają się słowa piosenki z „Kabaretu”:

pieniądze sprawiają, że świat się kręci
...świat się kręci
...świat się kreci
pieniądze sprawiają, że świat się kręci
to sprawia, świat się kręci.

Tylko przy kasie stoi kto inny.

Niepełnosprawni.

Dopiero interwencja Kancelarii Prezesa Rady Ministrów spowodowała, że kontrowersyjny zapis o ograniczeniach wiekowych w powoływaniu do kadry narodowej niepełnosprawnych został usunięty. Dziwi mnie postawa ministra ds. sportu, który zasłaniając się ustawą o sporcie nie chciał interweniować. Potwierdza to tylko, że pan minister nie zna ustawy, konstytucji i norm prawnych UE, że myli się mu regulamin gry z regulaminem organizacyjnym.

To jeden aspekt boju, jaki toczył się wokół „regulaminu niepełnosprawnych”, inna sprawa to całkowita ignorancja u twórców tego regulaminu nt. nie tylko praw osób niepełnosprawnych, ale przede wszystkich ich potrzeb społecznych, uwarunkowań psychologicznych. I to jest tragiczne, tym bardziej przykre, że te osoby znam i mam szacunek dla ich wieloletniej pracy, czyżby rutyna tak spłyciła postrzeganie świata.

Docierają do mnie skargi, prośby o interwencję w sprawie GP Niepełnosprawnych. Fakt, coś wokół tych zawodów jest nie tak, niezrozumiały jest kalendarz, dlaczego te zawody tak zagęszczono, co przemawiało za tym, by odbywały się z takim przyspieszeniem. Ani to dobre dla szkolenia, ani dla samych uczestników, co widać po liczbie zawodników, z turnieju na turniej coraz mniejszej. Dziwi także zwolnienie zawodników kadry narodowej ze startów w GP, z punktu widzenia współzawodnictwa sportowego jest bezsensem, a ze społecznego wręcz szkodliwe. Uważam, że start Natalii Partyki czy Patryka Chojnowskiego jest wręcz obowiązkowy, gdyż to start w kategorii niepełnosprawnych na Igrzyskach Olimpijskich zapewnił im dosyć bezpieczną przyszłość, w której gra w „normalnej” kategorii nigdy by im nie zapewniła, a więc po ich stronie powstało zobowiązanie które powinni spłacać np. właśnie startami w GP. Ostatnie GP w Wiśle potwierdziło tylko, że zamysł autorów tego kalendarza jest bezmyślny, a łączenie niektórych kategorii niepełnosprawności w jedna grupę można tylko porównać z barbarzyństwem (mobilni z niemobilnymi).
Wsparcie dla PZTS otrzymane za pośrednictwem MSiT na sport niepełnosprawnych potwierdza, że państwo polskie stara się dbać o tę grupę zawodników. Oto zestawienie dofinansowania: decyzja z dnia 30 stycznia 2014, protokół 1/SN z dnia 27 stycznia 2014, pozycja nr 23 - organizacja imprez sportowych: kwota wsparcia 104 500 zł, pozycja nr 39 – organizacja imprez sportowych MP/PP: kwota wsparcia 100 000 zł, pozycja 57 – zakup sprzętu sportowego: kwota wsparcia 44 360 zł. Do tego lista dotacyjna na przygotowanie i udział w Igrzyskach paraolimpijskich, oferta 2860: kwota 600 000 zł (z funduszu FRKF), zaś przygotowanie kadry narodowej do udziału w igrzyskach paraolimpijskich, oferta 2859: kwota 600 000 zł (z budżetu państwa). Trzeba powiedzieć, że w roku nieolimpijskim otrzymać wsparcie na udział w paraolimpiadzie letniej to sztuka, jednak ciekawi bardziej, jak wydaje się te pieniądze? Dlaczego organizatorzy GP wykazują dwudniowe zawody, gdy są jednodniowe, czy 100 000 zł otrzymane na te GP to za mało. Jak będą wyglądały zawody MP/PP, czy też nie starczy im kasy. Tak na zakończenie tego tematu, ja bym to zrobił nie na zlecenie, ale w ramach prac własnych PZTS, ale może o to chodzi?

Zebranie Sprawozdawcze.

Utarło się, że władze PZTS (każde) gdy zbliża się termin jego odbycia, jakoś nie potrafią wyemitować dokumentów, wokół których ma toczyć się zjazdowa dyskusja. Pełne milczenie, jakby zapomniano o zapowiadanej przejrzystości i jawności. Trudno się zresztą dziwić, że tak się dzieje, gdy wokół tyle niejasności, wątpliwości, sprzeczności, zarzutów o niegospodarność, o nadużywanie stanowiska, ba, nawet korupcję czy działania niezgodne z ustawą o sporcie.

Środowisko szepcze, że poprzednicy byli źli, ale obecni to arcymistrzowie zła.

Nawet nie warto już pisać o tym, gdyż okadzeni złem delegaci na zjazd wezmą wszystko za dobrą monetę, ale trudno im się nie dziwić, gdy wśród nich jest np. przedstawiciel klubu, który miał 10 walkowerów, a mimo to udało mu się nie spaść dzięki ekwilibrystycznemu tłumaczeniu wydanemu przez ważny wydział, jak nie spłacić zobowiązań.

Śmierdzi w PZTS, jak twierdzą co bardziej wtajemniczeni, kolesiostwo i nepotyzm idzie pełna parą. I jakoś się niż zauważa, że traci się miliony przez zaniechanie.

Upada jakość, szerzy się cwaniactwo, jakbym widział wskrzeszenie królestwa Saurona, i aż prosi się o „Drużynę Pierścienia” niech powstanie i zawalczy ze złem.

Konkursy.

Jak było do przewidzenia, Sylwek Małecki został wyautowany z Gdańska, nie burzę się przeciw temu, bo merytorycznie był słabym dyrektorem, nie stworzył nic godnego na miarę Europy, a miał ku temu i czas, i środki, ale nie starczyło mu wyobraźni.

I oto ogłoszono konkurs na stanowisko Dyrektora Ośrodka w Gdańsku, warunki konkursowe niebywale sprzyjające, właściwie każdy może wystartować, ale jak słychać tu i tam, na to stanowisko szykuje się jeden z prominentnych działaczy PZTS, który musiał rezygnować ze swoich dotychczasowych funkcji, bo postawione mu zarzuty zaczęły się potwierdzać. Jak mawiał pewien klasyk, to swój chłop, niech się sprawdzi na tym stanowisku.

Czy w tej sytuacji jest szansa by ktoś inny wygrał. Namawiają mnie, bym wystartował, mam pomysł, co z tym Centrum zrobić, mam doświadczenie w zarządzaniu i w gospodarce i sporcie, potrafię poruszać się po różnych funduszach i pozyskiwać środki, same atuty, poza jednym, jestem nie do strawienia przez tych z centrali.