Home Komentarze Szkolenie, Marek i i inne...

Sklep

MSTS"Stefanski"

 

 

Szkolenie, Marek i i inne... PDF Print E-mail
Written by Zbyszek   
Tuesday, 28 August 2012 20:10
Polski tenis stołowy: zawodnik - trener, czy działacz - prezes?



Pytanie raczej retoryczne, bo degrengolada polskiego sportu jest faktem.
Winny nie jest tylko sam system(w-f w szkołach, zerowy status zawodu trenera w Polsce, inwestowanie pieniędzy w związki sportowe itd).
Winni są sami ludzie pchający się do władz w sporcie.
Ich szumne deklaracje o zmianach, inwestowaniu w szkolenie, trenerów i zawodników z reguły szybką giną.
Okazuje się bowiem szybko po dojściu do władzy, że są inne korzyści.
Jakoś nie idą one w parze z dobrem dyscypliny.
Okazuje się np, że na MŚ juniorek nie ma pieniędzy, by po paru miesiącach panowie w garniturach przyznali sobie premie wielokrotnie przekraczające koszt wysłania ekipy na wspomniane zawody.
Jak donosił Marek Przybyłowicz nasz związek dostanie nowe samochody w użytkowanie.
Pytam się: kto z nich będzie korzystał?
Trener wiozący zawodników na zawody, czy prezes, albo inny dyrektor?
Kto tu do jasnej ch....... jest ważniejszy?
Mierzi mnie korzystanie z państwowych pieniędzy dla prywatnych korzyści.
Nawet jeśli jest to zakamuflowane dziesiątkami wątpliwych argumentów.
Kogo interesuje zwołanie konferencji szkoleniowej z udziałem najtęższych głów pt: Przyczyny kryzysu polskiego tenisa stołowego?
Czy w ogóle taka myśl komuś kołacze?
Ja już parę razy zawierzyłem paru osobom, którzy później sprawowali władzę w tenisie stołowym w Polsce.
Adamowi Gierszowi, któremu tenis stołowy pomógł w zrobieniu kariery biznesowo-politycznej choć tak naprawdę o tenisie stołowym nie ma za dużo pojęcia.
Mirosławowi Kłysowi, który doprowadził tenis stołowy do ruiny finansowej umaczając przy okazji wiele przyzwoitych osób np. Marka Przybyłowicza.
Andrzejowi Kawie, który robiąc szybko karierę po powrocie ze Szwecji szybko zapomniał o ideałach, a będąc przy władzy nie potrafił (nie mógł?) stworzyć własnej ekipy. Piszę to niechętnie, bo darzę Andrzeja mimo wszystko dużym szacunkiem, bo to pasjonat tenisa stołowego i moja młodość trenerska.
Ryszardowi Weissbrodtowi, który chce teraz tylko trwać i toleruje wszystko.
Mam nadzieję, że dobrym sternikiem polskiego tenisa stołowego może być Marek Przybyłowicz, który realizuje konsekwentnie założoną strategię powrotu do dyscypliny.
Marek skoncentrował wokół siebie grupę wielu osób - autorytetów i daje nam jasny, czytelny program.
Jest transparentny i przy uczciwości jego zamiarów (w co wierzę) jest chyba na dzień dzisiejszy jedną z najważniejszych osób w dyscyplinie w kraju.
Przy okazji dowiódł potęgi internetu i wolności słowa.
Popieram w całej rozciągłości jego osobę na wejście do władz PZTS.
Tylko też wiem: Marek będę Ciebie z każdego Twojego słowa rozliczał publicznie.
Tak też powiedziałem w naszej niedawnej, długiej rozmowie telefonicznej.
Wiem też coś innego.
Marek na pytanie postawione w pierwszym zdaniu odpowie zawodnik - trener i zrobi wszystko, by tak było.
Tego nie dokonał z żadnych dotychczasowych prezesów...
Z.S