W
klubach z betonu nie ma dobrego pingponga, czyli o łowach na fotel prezesa. Ten rok jakiś pechowy jest, dostałem dziwnego
choróbska (niezaraźliwe), które wyeliminowało mnie z aktywnego życia na jakiś
czas. Straszliwy ból, który tej przypadłości towarzyszył, nie pozwalał na chwilę
skupienia. Mimo super leków, bolesnych zastrzyków choróbsko mija w swoim
tempie, któremu nie mniej niż ponad 60 dni. Jednak mija, już prawie nie boli,
więc do życia czas wrócić.
Smutna wiadomość. Niedawno zmarł Wienio, dla uczestników różnych
zawodów tenisa stołowego, amatorskich i związkowych człowiek encyklopedia,
prawie wszystko wiedzący o zawodnikach warszawskich i nie tylko z ostatnich
kilkudziesięciu lat. To smutna wiadomość, już nie usłyszymy jego opowiadań o
tym czy tamtym zawodniku i tych anegdot. Wienio był zawsze przygotowany, w
swojej podręcznej torbie miał i rakietkę, i numerator. Będzie brakować Wienia i
jego opowiadań ze światka tenisa stołowego i wiecznego numeratora, Wieniu tam
też można liczyć. Rio z Olimpiadą w
tle. Nasi będą grać na Olimpiadzie, ale jakoś mnie to nie
cieszy. Nie mam nic do reprezentacji, jednak nie mogę się z nią identyfikować.
Nie mam nic do zarzucenia ludziom innej rasy, koloru skóry, tylko nie mogę się przełamać,
by uznać za Polaków osoby, które przybyły do naszego kraju nie z potrzeby serca
czy ze strachu o życie, ale z potrzeby mamony. Nie przekonują mnie do siebie, nie
czuję żadnej więzi, żadnej sympatii z nimi. Jak obserwuję ich od początku
zaistnienia w polskim światku tenisa stołowego, to nic dobrego z tego nie
wyszło. Szczególnie odrzuca mnie tzw. „mała” która nie potrafiła się
zintegrować, którą odgrodzono wielkim murem od naszych zawodniczek. Jeżeli to
nieprawda, to niech mnie ktoś przekona, że dzięki tym zawodnikom i zawodniczkom
poziom polskiego tenisa stołowego wyraźnie się podniósł. Losowanie i „Rodzanice” przyniosły naszym
reprezentacjom ten sam kraj do przejścia. Widocznie tak chciała „Dola” i
dobrze, że tak się stało, jeżeli faktycznie nasze reprezentacje dorosły do
strefy medalowej to wygrana z tym krajem potwierdzi postęp, jeżeli nie, to będzie
na co zwalić. Jednak do Rio pojechali walczyć, a nie liczyć na tzw. fartowne
losowanie, które przyniosłoby fałszywy obraz potęgi polskiego tenisa stołowego.
Ps. Jestem ciekaw, kto finansuje pobyt w Rio panów
Z. Nęcka i X. Kaia oraz pani K. Stefańskiej, oraz po co zafundowano im
wycieczkę, czyżby czynili ochronę przed ZIKĄ. Nasza ekipa ma więcej trenerów
niż zawodników. Jednak
życzę naszej reprezentacji SUKCESU!!! Wieka gonitwa do
fotela Prezesa. Rok 2016, poza ważnymi zawodami sportowymi, to rok
innych zawodów, które odbywają się zazwyczaj co 4 lata. I w tym 2016 roku
właśnie odbędzie się wyścig do fotela prezesa PZTS. Dla niektórych - zawody
ważniejsze niż olimpiada czy MS. Mijające 4 lata kadencji Prezesa Wojciecha
Waldowskiego to wielka pomyłka, okres stagnacji, a niektórzy znawcy mówią, że
to dalszy regres do tego, co było kiedyś. Prezesura Wojciecha Waldowskiego to
tragedia intelektualna polskiego tenisa stołowego i żadne medale tego nie
przysłonią. Kadencja obecnego Prezesa słabiutka, by nie
powiedzieć cieniutka, z obiecanek sponsoringu wyszło mu tylko finansowanie
samego siebie, o czym pisałem już. Okazuje się także, że PZTS nie tylko
finansuje osobiście pana Prezesa, ale także wspiera jego przedsiębiorstwo AGA
SPORT z Gliwic, którego pan Prezes był kiedyś właścicielem (współwłaścicielem),
a teraz jest współwłaścicielem (właścicielem) [patrz Kodeks Rodzinny –
współwłasność małżeńska]. Wsparcie to w każdym roku prezesury pana Prezesa jest
coraz większe, aż strach myśleć, ile wyniesie w tym roku. Cytuję Prezesa –„ Jeśli tylko otrzymam pozwolenie od
żony, to znów stanę w szranki.” – jak to miło brzmi, ile w tym ciepłoty. Ja już
się boję, bo za tym cytatem widzę pewną drapieżną firmę, której
współwłaściciele bez żadnych skrupułów oskubią PZTS. Nie pytam innych organów PZTS, dlaczego tak się dzieje,
bo i tak mi nie odpowiedzą, nieme to towarzystwo.
Wiarygodna, potwierdzona przez MSiT lista zakupów dokonanych przez PZTS w AGA
SPORT - na końcu felietonu. Jak wyglądałaby
lista zakupów w roku 2016, myślę, że pełne szaleństwo. Karuzela nazwisk kandydatów na prezesa PZTS już
wybrzmiewa, trzech jest oficjalnych i trąbią o tym wszem i wobec, inni to tzw.
szeptani kandydaci, już jakby oficjalni, ale jeszcze brak im kropki nad „i”. Rozumiem, że oficjalni kandydaci skrobią swoje programy
dyscypliny z propozycjami, jak chcą nią zarządzać. Byciem byłym zawodnikiem, nawet najlepszym nie daje
gwarancji dobrego zarządzania. Czy to oznacza, że menadżer to jest ta opcja, tu
też bym się wstrzymał, powiedziałbym: wskaż swoje zaplecze intelektualne, kto
będzie ci doradzał itd., a będę wiedział, czego się spodziewać po tobie. Nie zapominajmy, że w okręgach też toczy się walka o
synekury. Ciekawie robi się na Mazowszu, gdzie pod koniec sierpnia odbędzie się
walne zebranie. Ja tylko pytam, jak obecny zarząd z Panem Prezesem Markiem P.
wytłumaczą, dlaczego przez 4 lata nie udało się zarejestrować STATUTU
uchwalonego na poprzednim walnym. Pomijam inne sprawy, które pokazały, że
łamano statut okręgu, że szkodzono niektórym klubom z premedytacją. Takie
czasy, jaka zmiana. Rywalizacja. Obecny model organizacyjny wyłaniania najlepszych
zawodników, poza kosmetycznymi zmianami, jest taki sam od 50 lat. Można by
rzec, że jest zbrukany socjalizmem. Od tylu lat piszę, że model, system
rywalizacji indywidualnej zawodników polskich winien ulec zmianie, trwanie przy
obecnym to głupota i marnotrawstwo polskich talentów. Skąd się bierze ten
nadmiar głupoty, z wygody, strachu, być może z kombinatorstwa i kumoterstwa, a
być może są jakieś względy noszące znamiona korupcyjne. Bo czy korupcją nie
należy nazwać tzw. DP, nie wiem, jak umotywowanych, przecież nie mieszczą się w
systemie prawno–organizacyjnym PZTS, ale są podejmowane na korzyść wybranych. Łatwo ganić i wyśmiewać władze PZTS, które nie
przystają nawet do Forresta Gumpa, który według specjalnej techniki treningowej
ograł reprezentację Chin. Te władze niczego pozytywnego nie pozostawią, chyba
że pokażą całą metodologię „szabrowania” kasy związku. Przez 4 lata zamiast powszechności i popularności
doczekaliśmy się niewidzialnego sportu, oczywiście działacze powiedzą: mamy
tyle licencji, ja odpowiem - klubowe znikają, zawodnicze nie są adekwatne do
sklasyfikowanych, kobiet coraz mniej. Przejrzałem regulamin rozgrywek na sezon 2016/2017,
muszę stwierdzić, że nadal jest on niezgodny z polskim prawem i w tej sprawie
trzeba zwrócić się do właściwych podmiotów o interwencję i nie jest to MSiT GŁOS I oto na
fejsie i na innych forach zabrzmiał głos jednego z kandydatów. Głos szczególny,
gdyż i pozytywny, i krytyczny. Otóż nasz kandydat lukruje i pudruje polską
superligę tenisa stołowego, czyni to chyba, by zyskać przychylność klubów
tejże. Wychwalając ten produkt sportowy, nie zauważa, że on tak naprawdę nie
dał nic polskiemu tenisowi stołowemu. Zaraz podniosą się głosy, że to
nieprawda, że to jedna z mocniejszych lig w Europie. I co z tego, czy wzrosła
oglądalność, czy przybyło dzieciaków w klubach, czy prasa sportowa, szczególnie
centralna rozpisuje się na ten temat, w końcu czy sponsorzy walą drzwiami i
oknami, by ich loga raziły nas z koszulek, spodenek, banerów, płotków i innych
dozwolonych miejsc. Szanowny
Kandydacie, narzeka Pan na promocję dyscypliny czynioną przez PZTS, a przecież
ta czyniona przez Superligę jest nie lepsza. A już popis nieudolności to
promocja najważniejszego spotkania w superlidze, czyli ostatni mecz o tytuł.
Żadnej ulotki, żadnej zajawki, mimo że spotkanie odbywało się 25 minut od centrum
Mokotowa (Al. Wilanowska), dogodny dojazd, dobre miejsce i co, spotkanie tylko
dla wybranych. Czasami
zastanawiam się, skąd kluby biorą na to kasę, a patrząc na listę zawodników, to
na warunki polskie jest to niezła kasa. Czyżby zjadały dotacje z samorządów,
ministerstw, na szkolenie dzieci i młodzieży? Kandydat na Prezesa ma radę dla młodych zawodników –
„Oznacza to, że z gry na wysokim poziomie
można się w Polsce utrzymać i rozwijać. Mówmy o tym głośno by zachęcać dzieci
do nauki tenisa stołowego. Co ważniejsze - został wyznaczony cel młodym
zawodnikom z Polski a nawet Europy - gra w superlidze. Rywalizację w jednej z
najsilniejszych lig starego kontynentu.”. Szanowny Kandydacie to jest ple,
ple, Pan bajdurzy lub żyje w innym świecie, niech Pan zejdzie na ziemię. Szanowny
Panie Kandydacie, innym problemem polskiego tenisa stołowego jest rywalizacja
kobiet. Moja diagnoza sprzed paru lat potwierdza się, rywalizacja kobiet
upadła, a to, co się dzieje wokół tych rozgrywek, to wielka hucpa utrzymywana
tylko dla potrzeb paru tzw. trenerów i prezesów, którzy widzą w tym swój prywatny
interes, a nie rozwój polskiego kobiecego tenisa stołowego. Polsce
potrzebna jest rewolucja w modelu organizacyjnym systemu rozgrywek
indywidualnych i drużynowych i nie można z tym czekać, bez tej reorganizacji
stanie się to, co z kobiecym tenisem stołowym. Szanowny
Kandydacie, nie rozumiem Pańskiego wezwania, by kluby wzniosły się ponad
rywalizację, przecież rywalizacja to istota istnienia klubu. Co Pan oferuje
klubom, czym chce Pan ich przekupić? Szanowny Kandydat raczy zauważać sprawy, o których
my piszemy od dobrych paru lat. Prominenci nie widzą potrzeby zmiany, bo to
pozbawia ich możliwości wpływania na wynik sportowy. Nie grzmimy, gdy PZTS
oskarża bezpodstawnie kluby sportowe, zawodników o bezeceństwa regulaminowe,
szkodząc tym samym zawodnikom lub klubom. Szanowny Kandydacie, piszący te słowa od lat pisze o
reformie organizacyjnej związku czy rywalizacji sportowej, przestrzegał, że gdy
nie zajdą ważne zmiany, to nastąpi atrofia dyscypliny i jesteśmy tego świadkami.
Dla potrzeb pojedynczych klubów dokonuje się zagłada. Perspektywa. Te wybory są ważne, zdecydują, czy dalej będziemy
się zsuwać w nicość, czy jednak potrafimy się zreflektować i wycofamy się z
doliny śmierci. Kto zostanie wybrany, zdecydują wybory w Okręgach, czy chcemy
tego, czy nie i to co niewielu zauważa, ilu z jakiej frakcji dojedzie na WZD. Od paru lat staram się otrzymać z PZTS „program
rozwoju dyscypliny na lata 2016 – 2020”. Związek razem z Prezesem czynią wszystko,
by mi go nie dać. Posiadanie takiego programu to pewien obowiązek
określony przez Ministra ds. sportu. Według przekazanych mi informacji, PZTS
odpowiedział, że posiada taki program, jeżeli tak to chciałbym go zobaczyć,
odnieść się, bo przecież to najważniejszy dokument związku sportowego. Szanowni Kandydacie mam nadzieję, że podzielasz moją
opinię w tym temacie, być może wiesz coś więcej, może władze PZTS udostępnią Ci
ten program, a Ty odniesiesz się do niego. Ten dokument potrafiłby nam wyjaśnić,
o co tak naprawdę idzie obecnej władzy. Pytanie do Szanownych Kandydatów: może wskażą
najważniejsze sprawy, jakie trzeba przeprowadzić zaraz po wyborach i jak mają
je zamiar przeprowadzić, tylko nic o sponsorach, jak będą, to dobrze, jak nie
będą, to nic się nie stanie, będzie jak jest obecnie, ale są istotne sprawy,
które można przeprowadzić bez nakładów. Zapraszam. Pozdrawiam
Krzysztof Piwowarski
oponent i adwersarz obecnej i poprzedniej władzy Załącznik fragment
pisma z MSiT dotyczącej zakupów w AGA SPORT dokonanych przez PZTS w latach 2012
– 2015 w dyspozycji redakcji
|