Home Rozmówki Rozmowa z Jurkiem Grycanem

Sklep

MSTS"Stefanski"

 

 

Rozmowa z Jurkiem Grycanem PDF Print E-mail
Written by Zbyszek   
Thursday, 19 June 2008 12:20

Rozmowa z Jerzym Grycanem o odbywającym się właśnie seminarium szkoleniowym w Warszawie.


Image

Zbyszek Stefański: Jurek jakie są twoje dotychczasowe wrażenia po odbytych już dwóch częściach seminarium?

Jurek Grycan: Wspaniała atmosfera, wartościowi ludzie, ciekawe tematy tak w skrócie określiłbym moje wrażenia.

Z.S: Co ci szczególnie zapadło w pamięci?

J.G: Jestem pod wrażeniem wykładu Jerzego Dachowskiego. To człowiek, który od przeszło 30 lat pełni ważne funkcje w polskim sporcie. Jego ogromna wiedza i doświadczenie zrobiły na mnie duże wrażenie. Na pewno wiele wniosły w treść naszego seminarium wystąpienia zagranicznych gości. Bardzo cenne i wartościowe w treści okazały się także wystąpienia rodzimych trenerów i działaczy. Krótko mówiąc każdy wniósł coś innego, niepowtarzalnego. Zresztą będzie się o tym można przekonać. Po seminarium ukażą się materiały szkoleniowe.

Z.S: Kogo z zaproszonych osób zabrakło?

J.G: Jestem trochę rozczarowany odmową udziału w seminarium naszych czołowych dystrybutorów sprzętu do tenisa stołowego w Polsce. Jerzy Klinger (Modest), Wojciech Waldowski (Agasport), Adam Giersz (Gasport) nie pojawili się mimo wcześniejszych zapowiedzi. Dwaj pierwsi powiadomili mnie o swoich decyzjach. Natomiast Adam Giersz mimo publicznej deklaracji udziału w seminarium nawet nie raczył mnie poinformować o zmianie decyzji. Zabrakło mi w tym wszystkim klasy.

Z.S: Jak przebiegały przygotowania do tego przedsięwzięcia?

J.G: To miesiące przygotowań. W ostatnich 4 tygodniach przewertowałem ok.1000 stron dokumentów, przepisów i regulaminów. Odbyłem wiele spotkań niezbędnych do uzyskania akceptacji wielu urzędów i instytucji. Cieszę się, że PZTS pomogło mi w tych zmaganiach. O wielu sprawach decydował też pan Janusz Kusiński, który z urzędniczą dokładnością wymagał ode mnie załatwienia wielu spraw. Choć trwało to tak długo dopiąłem swego. Mam jednak nadzieję, że przy następnych tego typu seminariach nie będzie to tak długotrwałe i męczące.

Z.S: Jak z frekwencją na seminarium?

J.G: Podejrzewam, że gdybym więcej zajmował się marketingiem i promocją, a nie nużącymi sprawami urzędowymi to chętnych byłoby o wiele więcej. Jestem jednak i tak zadowolony. Za każdym razem jest ok.30-40 osób. Gdyby nawet tylko część z nich zaczęła pracować w swoich lokalnych społecznościach zgodnie z ideą integralnego tenisa stołowego to byłby to już duży postęp w pracy szkoleniowej w naszym kraju.

Z.S: Czy wierzysz, że takie akcje zmienią coś w Polsce?

J.G: Oczywiście, im więcej ludzi będzie z wyniesioną stąd wiedzą pracować to tym więcej będzie chciało mieć większy wpływ na to, co się dzieje w polskim tenisie stołowym.

Z.S: Dziękuję za rozmowę

J.G: Ja również.

Komentarz: Szkoda, że ci, którzy rządzili lub rządzą polskim tenisem stołowym nie znaleźli czasu na podróż do Warszawy. Są przecież trzy terminy w odstępach tygodniowych. Tym bardziej, że budując swoje finansowe imperia i wpływy mają coś do zawdzięczenia dysyplinie, która ich wypromowała.

I jeszcze jedna rzecz. W toku całej rozmowy Jurek nie wspomniał nic o swoich świetnych (a wiem to od uczestników seminarium) wystąpieniach na seminarium. Ciągle koncentrował się na innych. Nie trzeba być najważniejszym, by być najważniejszym.

Zbyszek Stefański