Home Rozmówki Srebro złotem szamerowane

Sklep

MSTS"Stefanski"

 

 

Srebro złotem szamerowane PDF Print E-mail
Written by Zbyszek   
Tuesday, 03 April 2012 11:09

Wywiad z Jarosławem Tomickim:

W dniach 1-4 marca 2012r. odbyły się w Wieliczce 80. Indywidualne Mistrzostwa Polski seniorek i seniorów w tenisie stołowym. Zakończyły się dużym sukcesem dla gliwiczanina Jarosława Tomickiego.

Po przegranym finale z Wang Zeng Yi mamy indywidualnego wicemistrza i mistrza Polski w deblu. Winszujemy również sukcesu trenerowi Michałowi Napierale.

 AK - Panie Jarosławie, mistrzostwa Polski w Sosnowcu 2010 – indywidualnie wicemistrzostwo. Złoty medal MP z Tomaszem Lewandowskim w grze podwójnej w Białymstoku 2011. W tym roku MP w Wieliczce – indywidualnie wicemistrzostwo i z tym samym partnerem złoty medal w deblu. Forma rośnie. To nie przypadek?

JT – To nie jest przypadek, bo od sześciu lat w MP zdobywam medale. Począwszy od 2007r. gdy zdobyłem brązowy medal w singlu, rok w rok zdobywam jakieś medale. To okres dojrzałości psychicznej i fizycznej w moim przygotowaniu i wydaje mi się, że przez pracę nad sobą jestem w stanie osiągać takie sukcesy.

AK – Ciężko było?

JT – Było ciężko jak zawsze na mistrzostwach. Każda gra wymaga maksymalnej koncentracji. W pierwszej rundzie grałem z młodym, utalentowanym zawodnikiem Nadolskim. Wygrałem 4:1, ale wszystkie sety kończyły się – naprawdę - po zaciętej walce.

Kolejną grę stoczyłem ze swoim kolegą deblowym – Tomaszem Lewandowskim. Wygrałem 4:2, ale po ciężkim boju i to była cenna wygrana, bo z Tomkiem mam bilans ujemny. Zagrałem dobrą grę, byłem skoncentrowany, w głowie planowałem dobrze swoje zagrania i psychicznie wytrzymałem do samego końca. W ćwierćfinale wygrałem z Patrykiem Chojnowskim 4:2, ale nie przyszło mi to lekko. Patryk, gdy ma wiatr w plecy, z piłki na piłkę gra coraz lepiej i jest nieobliczalny.

AK – Jakie największe argumenty posiada Wang Zeng Yi, że tak trudno wyrwać mu seta?

JT – Przekonałem się, że serwis to u niego połowa sukcesu. Ma duży repertuar serwów. Szybkie, krótkie, z różną rotacją, gra bardzo szybko, stylem piórkowym i ma czopa na forhendzie. Jest bardzo nieprzewidywalny i te atuty mają przeważający wpływ na jego sukcesy.

AK – Co pan poprawiłby w grze, aby wygrać indywidualnie następne mistrzostwa?

JT – Trudne pytanie, ale na pewno jest jeszcze kilka elementów, które chciałbym poprawić. Z pewnością jest to krótka gra forhendem. Zawsze miałem problemy z krótkim odbiorem, dlatego pojawił się wypełniający lukę flip bekhendowy, grany ze strony forhendowej. Co jeszcze? Odbiór serwu, szczególnie Wang Zeng Yi.

AK – Gdy ogląda się pana żywiołowe mecze i reakcje publiczności, odnosi się wrażenie, jakby szalały tam endorfiny. Co panu tak podoba się w tenisie stołowym?

JT – Największym dla mnie impulsem jest bardzo emocjonalna reakcja publiczności. Zdarzało się czasami, że spostrzegałem doping z łzami w oczach. Niesamowicie to mnie mobilizuje do jeszcze lepszej gry i podnoszenia poprzeczki. To jest dla mnie najważniejsze, żeby kibicom podobała się moja gra.

AK – Gdy młody chłopak dorasta w Anglii, chce być piłkarzem. W Chinach, tenisistą stołowym. Co pan by zrobił, aby u nas choć co drugi tego chciał?

JT – Chciałbym zachęcać do uprawiania tej dyscypliny, bo jest bardzo interesująca. Rozwija ciało, umysł i duszę. Jest to ciężki kawałek chleba, ale tak jak w każdym zawodowym sporcie trzeba ciężko pracować od najmłodszych lat, aby osiągać wyniki.

Wiadomo, jest dużo czynników, które składają się na to, aby być dobrym zawodnikiem. Jednak myślę, że warto jest zainteresować się tenisem stołowym i namawiam wszystkich do tego.

AK - Z Grzegorzem Iwaniukiem, kolegą klubowym z Armady Silesii Miechowice, prowadzi pan Akademię Tenisa Stołowego. Co to jest?

JT – Zgadza się. Z Grzegorzem już od kilku lat planowaliśmy założenie takiej akademii i w końcu realizujemy to. Założeniem tej akademii jest oczywiście nauka tenisa stołowego.

Będziemy uczyć dzieci, młodzież i rencistów, bo grają nawet z wózków inwalidzkich. Emerytów też, bo uprawianie tej dyscypliny nie ma ograniczeń wiekowych. Oprócz tego chcemy organizować obozy sportowe podczas ferii i wakacji. Tu na Śląsku jest duży potencjał, ale brak fachowców poświęcających się bez reszty tej dyscyplinie. To należy robić z pasją i to jest najważniejsze. Grzegorz jest świetnym fachowcem, od kilku lat prowadzi zajęcia szkoleniowe z sukcesami w Miechowicach. Wierzę, że jesteśmy w stanie wymiernie podnieść poziom zaawansowania i popularyzacji tenisa stołowego. Wierzę, że wychowamy następców.

AK – Jak pan wspomina czasy w AZS Gliwice?

JT – Bardzo mile wspominam. W 2000r. przeprowadziłem się z Poznania do Gliwic. Podpisałem kontrakt z Wojciechem Waldowskim i grałem w AZS Gliwice cztery sezony. Zdobyliśmy nawet z AZS'em brązowy medal drużynowych mistrzostw Polski. Z Karolem Szotkiem brązowy medal MP w grze podwójnej w Brzegu Dolnym (2003). Była tu świetna atmosfera, fajni ludzie, świetny trener Piotr Jezik. Praca z Piotrem była wielką frajdą. Szybko i do celu. Pewnie jakaś cząstka zasług w moich sukcesach należy do niego. Szkoda, że to się tak skończyło. Były warunki, byli zawodnicy, ale sytuacja nie wytrzymała presji ekonomicznej. Teraz AZS gra w III lidze. To bardzo przykre, że nie było motywacji, że nie postarano się, aby AZS utrzymać na tradycyjnie wysokim poziomie. Kiedyś rozgrywkom w Polsce nadawały ton dwie drużyny: AZS Gliwice i AZS Gdańsk.

A teraz III liga. Wielka szkoda.

AK – Z tak mocnymi papierami po Wieliczce i dowodami wysokiej formy, nie pojechał pan na Drużynowe Mistrzostwa Świata w Dortmundzie. To zaskakujące. Dlaczego?

JT – Myślę, że to jest pytanie do trenera kadry, ale przypuszczam, że przestano na mnie stawiać ze względu na zaawansowany wiek (31l.), chociaż jest wielu tenisistów stołowych w Europie, o wiele starszych. Wydaje mi się, ze trener kadry oraz lobby nie docenia mojego potencjału i doświadczenia. Udowodniłem już nie raz , że stać mnie na mobilizację na ważnych imprezach sportowych, że potrafię grać swój najlepszy tenis stołowy i walczyć z zawodnikami ze światowej setki. Jest mi przykro, że mój wysiłek nie jest doceniany, ale powoli godzę się z tym. Rekompensuje mi to i cieszę się tym, że inni mnie doceniają. No cóż, trener i lobby stawia na młodość, może jest w tym metoda, że ci młodsi będą grać na wyższym poziomie. Zobaczymy.

Dziękuję za poświęcony czas, gratuluję osiągnięć i życzę rychłych zmian w układzie gwiazd na niebie tenisa stołowego. Może nadejdą czasy i ludzie, ceniący talent i doświadczenie.

 rozmawiał Andrzej Krypel 

Gliwice, dn. 24 marca 2012r.