Written by Zbyszek
|
Sunday, 20 November 2011 19:55 |
Za nami kompletnie nieudane ME. Poza Li Qian żaden polski zawodnik i zawodniczka nie wygrali żadnej ważnej partii na ME w Gdańsku-Sopocie.
Jednak nie widać oznak niepokoju, czy frustracji z tego powodu. Na nic zdały się gładkie słowa i zaklinanie rzeczywistości przez Adama Giersza. Wyniki bowiem oznaczają panie Adamie ciężką pracę i odpowiedni system szkolenia wolny od układów i powiązań z lobby sprzętu do tenisa stołowego. Tendencjonalne robienie na siłę gwiazd z niektórych polskich zawodników, czy zawodniczek przysporzyło i przysparza im samym tylko dodatkowo kłopoty i powoduje niepotrzebny balast. Cuda w postaci sukcesów Andrzeja Gruby i Leszka Kucharskiego są już dawno za nami i długo (może nigdy?) już nie powrócą. Póki co tego ostatniego pozbyliśmy się z kraju nie znajdując dla wicemistrza świata miejsca w naszym kraju. Wielokrotnie krytykowałem Leszka za jego dokonania jako trenera i miałem krańcowo odmienne zdanie na temat metod jego pracy. Jednak stanowczo twierdzę, że jego nieobecność w kraju to duża strata dla środowiska tenisa stołowego. Kiedy szwedzka machina zgniotła Chińczyków w latach 90-tych w Chinach zorganizowano ogólnonarodowe sympozjum na którym zastanawiano się nad przyczynami kryzysu chińskiego tenisa stołowego. Zwołano to w czasach w których i tak Chińczycy bili na głowę inne nacje w klasyfikacji medalowej MŚ, czy IO. Zaowocowało to potem stworzeniem nowatorskiej szkoły tenisa stołowego z topspinem bekhend w stylu piórkowym na czele. Efekty widzimy dziś. Tymczasem u nas cisza. Dlaczego nie zwołamy takiej konferencji u nas? Zaprośmy rodzime i zagraniczne autorytety rozsiane po Europie i po świecie i ich zapytajmy o zdanie. Tymczasem przyglądamy się spokojnie jak kolejne pokolenia utalentowanych polskich juniorów i juniorek topią swoje talenty w chaosie organizacyjnym i szkoleniowym. I na nic zdadzą się indywidualne zrywy i talenty pojedynczych osób. Na dzień dzisiejszy w polskim tenisie stołowym stać na wyniki zawodników i zawodniczki chińskiego pochodzenia wychowanych i nauczonych grać w innym systemie szkoleniowym, niż polski. No właśnie, czy mamy polski system szkolenia? Jurek Grycan - jedyny polski trener, który systemowo wychował zawodników na poziomie czołówki europejskiej i jest ostro krytykowany od lat przez wielu - stwierdził w wywiadzie, że nie mamy polskiego systemu szkolenia. Rozumiem różnicę zadań na jego temat, ale kto powtórzył jego wyniki potem? Dlaczego robiąc coś wreszcie dobrze ukręcono temu łeb? Pokolenie Błaszczyka i Krzeszewskiego miało po zakończeniu wieku juniora jeszcze przez parę lat zapewnioną przez państwo opiekę szkoleniową. Dlaczego z tego zrezygnowano? A jeśli już zrezygnowano, to widząc degrengoladę dlaczego tego nie przywrócono lub nie zmodyfikowano? Komu to przeszkadzało? Jurek proszę Cię - wróć na salę treningową i znowu zacznij pracę od podstaw!!! Nie chce mi się więcej łamać języka wpisując kolejne wyniki i tytuły tylko i wyłącznie innych zawodników, niż Polacy, czy Europejczycy. Piszę to przy całym szacunku dla dokonań Li Qian i spółki, ale to powinny być wyjątki, a nie reguła!!! Skoro polski trener nie umie, nie potrafi zapewnić wyników na miarę przynajmniej Europy to ściągnijmy znanego trenera ze świata, z Europy. Gdzie wnioski po słabym występie polskiej reprezentacji na ME? Gdzie zmiany? Dlaczego wychowujemy następne pokolenie sfrustrowanych, zakompleksionych polskich juniorów i juniorek, którzy mając wyniki w swoich kategoriach potem tylko są tłem dla innych? Zbyszek Stefański
|