To z silnego ruchu
amatorskiego Niemcy czerpią finansowe i szkoleniowe korzyści.
U nas był to temat
od niemal zawsze pomijany i wręcz lekceważony. Dopiero od krótkiego
czasu za pomocą Marka Przybyłowicza i paru innych zapaleńców polska centrala
uaktywniła się. Zawsze słyszało się,
że gdzieś tam jacyś amatorzy grają w jakimś TKKFi-e, w jakiejś amatorskiej
lidze. Wstyd powiedzieć,
ale będąc przez szereg lat trenerem ośrodka PZTS i różnych kadr narodowych
kraju praktycznie nic nie wiedziałem o ruchu amatorskim. Sama centrala też
chyba za wiele nie wiedziała, bo nigdy nie było znanych zcentralizowanych,
prężnych rozgrywek amatorskich. Tymczasem ruch amatorski oprócz dziecięcego to
najpoważniejszy i najpotężniejszy czynnik determinujący rozwój dyscypliny. Dam jeden przykład
z Niemiec. Bardzo popularny
jest u naszego zachodniego sasiada tzw. Schnupermobil. Cóż to takiego? W 1 – 2 półciężarowych
samochodach ładowane są pingpongowe budowle, gadżety, przybory służące do
zorganizowania na terenie danej gminy, miasta, okręgu, klubu, czy szkoły
festynu pingpongowego. Organizowane są w
ciągu 1-3 dni konkursy, zawody, mecze, aukcje itd. Służy to wszystko
popularyzacji dyscypliny dla miejscowej społeczności. To jeden z wielu
przykładów dbania o ruch amatorski, dziecięcy w Niemczech. W Polsce jest za mało klubów, czy sekcji zajmujących się
w głównej mierze grą w tenisa stołowego tylko lub w głównej mierze dla przyjemności. Wszyscy chcemy
wyczynu, a zapominamy, że jego podstawą jest masowość ruchu amatorskiego i dziecięcego. Nie przypadkiem w
Niedersachsen w landzie w którym zgłoszonych jest do regularnych rozgrywek 60
tys. zawodników i zawodniczek parę razy najlepszym klubem ogłoszono MTV Jever,
gdzie regularnie gra w tenisa stołowego gra ok. 200 osób. W 99% amatorów i
dzieci… Co przeszkadza, by w klubie oprócz kilku dzieci traktujących
tenis stołowy na serio znalazło się miejsce dla tych, którzy grają, bo sprawia to im
przyjemność? Tenis stołowy nie
może być w naszym kraju elitarną dyscypliną, gdzie rozpieszczą się garstkę
zawodowych zawodników i trenerów. Wspieranie
potężnego ruchu amatorskiego i dziecięcego da nam wyniki, sponsorów, telewizję,
klientów kupujących sprzęt i poprawę
jakości uprawiania tenisa stołowego. Tymczasem wiadomo
jak np. skończyły się inicjatywy 2 niezależnych gazet do tenisa stołowego. Poległy obydwie bez
wsparcia centrali i bierności środowiska. Centrala podobno
nie miała środków. Szybko się jednak takowe znalazły jak panowie w garniturach
przyznali sobie wielotysięczne premie. Tylko, co my
(kibice, trenerzy, zawodnicy, rodzice) z tego mamy? Co się poprawiło w
jakości szkolenia? Co się poprawiło w
przekazie wiedzy zapaleńcom w małych miasteczkach i wsiach? Ile mamy nowych
licencji? Wiemy też jak padł Waldek
Czapski ze swoimi nietuzinkowymi pomysłami. Takich Czapskich
padło już wielu przed nim. Ilu padnie po nim?
Zbyszek Stefański
|