Zapraszam do
lektury:
CZAS NA ZMIANY
Brak wizji?
Czemu
nie ma zmian w tenisie stołowym? Być może dlatego, że rządzący nie maja wizji.
Chcę im pomóc. Najpierw jednak pragnę zapytać: jaki pomysł na podniesienie
poziomu dyscypliny mają panowie z Prezydium PZTS? Czy kiepski poziom
zakończonych 81. Mistrzostw Polski daje do myślenia? Co do tej pory zrobili Wojciech Waldowski, Tadeusz Czyczel, Kamil Skrzypczak,
Grzegorz Kielar, Tadeusz Nowak? Musimy kierować pytania do konkretnych
osób. Konkretni ludzie zobowiązali się do zmian. Logiczną konsekwencją jest
wywoływanie ich do odpowiedzi. Czy może diagnoza Krzysztofa Piwowarskiego o niemocy intelektualnej władz,
niewydolności organizacyjnej i zasklepieniu wywodzącym się z poprzedniego
systemu jest słuszna?
Szkolenie, głupcze!
Wszystkie
analizy mają sens, gdy sprowadzają się do jednego: szkolenie, głupcze!
Adwersarze mogą kontrować: skąd wziąć na to pieniądze? Zaproponowałabym (jeżeli
to jest możliwe) przeniesienie środków finansowych. Nie należy utrzymywać
seniorskiej kadry narodowej z obecnymi zawodnikami i zawodniczkami z ich
potencjałem. Trzeba jasno wyrazić tę nieprzyjemną obawę, czy Bartosz Such, Daniel Górak, Wang Zeng Yi,
Jakub Kosowski to są zawodnicy, którzy mogą zrobić cokolwiek nawet w
europejskim tenisie stołowym? Jeżeli odpowiedź brzmi nie, PZTS powinien się
wycofać z ich finansowania. Wysyłanie skądinąd najlepszych naszych zawodników
na zawody międzynarodowe mija się z celem. To nie są jakkolwiek inwestowane
pieniądze. To są pieniądze wyrzucane. Nie ma bowiem nawet znikomych korzyści.
Panowie, którzy, jeszcze raz to podkreślę, bardzo ciężko pracowali na swoja
pozycję w Polsce, nie przyciągną do dyscypliny dzieci, kibiców czy sponsorów.
Nie czarujmy się, Lucjan Błaszczyk
czy Tomasz Krzeszewski to gracze,
którzy dzięki swoim dokonaniom mogli na pingpongowych deskach umieścić swoje
nazwisko i rakietki z ich logo do tej pory się sprzedają. Górak, Such, Zeng Yi takiej pozycji nie zdobędą. Wiele lat będą gromadzić
punkty dla swoich zespołów, być może wygrywać ligowe rankingi. Tenisowi
stołowemu nie to jest potrzebne. Potrzebna jest lokomotywa napędzająca
dyscyplinę.
Siła
napędowa nie leży po stronie pań. Li
Qian, Natalia Partyka, Katarzyna Grzybowska to, brzydko
mówiąc, nie jest materiał na wielkie zawodniczki. Oczywiście, marzyłabym aby
grać tak jak one. Nie o to chodzi, by grać jak najlepsze Polki, ale o to, aby
budować system, w którym wychowają się zawodniczki znacznie lepsze od nich. Przyjemnie
jest oglądać Natalię Partykę jako
ambasadora tenisa stołowego. W sporcie liczą się głównie medale i wolałabym
podziwiać medal na szyi Partyki niż
ją samą.
Za
chwilę staniemy przed problemem finansowania polskich związków sportowych.
Podział na mniej i bardziej perspektywiczne dyscypliny nie wróży dobrze
polskiemu pingpongowi.
Ryzyko zmian.
Każdy
start międzynarodowy kosztuje. Tak jak wspomniałam, nie warto wydawać pieniędzy
na wysyłanie naszej kadry za granicę. Nie popularyzuje to dyscypliny, nie
przynosi sukcesów, nie przynosi dobrej prasy i mało kogo interesuje. Dlatego
trzeba podjąć ryzyko zmian. Ryzyko ma polegać na tym, aby pieniądze, jakie
pochłania kadra przeznaczyć na pensje dla instruktorów lub trenerów, którzy
będą szkolić dzieci w wieku 5-8 lat. Tutaj zadanie PZTS jest banalnie proste.
Ogłosić konkurs na szkolenie. Wyłonić np. 20 instruktorów. Zlecić prowadzenie
treningów tenisa stołowego. Weryfikacją powinno być to, że każdy z opłacanych
przez PZTS instruktorów ma obowiązek wystawić na turniej wojewódzki 10
zawodników. Co to oznacza? Otóż, objęcie szkoleniem 200 dzieci. PZTS powinien
się skupić na takim właśnie budowaniu systemu, w którym szkolone są dzieci. Bez
ich dopływu będziemy się cieszyć co najwyżej kilkoma brązowymi medalami
Mistrzostw Europy. Program powinien być wieloletni. Na początek proponowałabym
stawkę 600 zł za miesiąc pracy instruktora. Treningi powinny się odbywać dwa
razy w tygodniu w wymiarze 60, 90 minut.
LP
|
LICZBA
INSTRUKTORÓW
|
KWOTA
|
LICZBA
MIESIĘCY
|
WARTOŚĆ
|
1
|
20
|
600 zł
|
10
|
120 000
zł
|
Z
prostego wyliczenia wynika, że roczny koszt wynosi 120 tys. złotych. Za tę sumę
możemy objąć szkoleniem 200 dzieci. Moim zdaniem warto.
Ktoś
może zarzucić, że pokazuję tylko koszty wynagrodzenia, bez dodatkowych
pieniędzy na finansowanie grup. Odpowiadam, dlaczego. W dużym stopniu wyczerpał
się system naboru do klubów sportowych. Dzieci nie przychodzą na treningi. Nie
ma więc kogo szkolić. Trzeba temu jakoś zaradzić. To jest wielki problem, jaki
musimy rozwiązać. Należy wykorzystać nauczycieli, którzy wcześniej uprawiali
tenis stołowy. Takich osób jest naprawdę sporo. Jedocześnie nauczycieli należy
obarczyć odpowiedzialnością za zorganizowanie warsztatu. Nauczyciel ma pójść do
dyrektora szkoły i wywalczyć możliwość bezpłatnego korzystania z sali
gimnastycznej. Myślę, że motywacja w postaci 600 złotych będzie mobilizować
nauczycieli do starań o zapewnienie miejsca do treningu. Pragnę zaznaczyć, że
oferta PZTS powinna być skierowana do nauczycieli, mających zawodniczą
przeszłość. Jest to jeden ze sposobów na to, by uprawiający wcześniej tenis
stołowy mogli przekazywać swoją wiedzę. Wyszkolenie instruktora nie grającego
wcześniej wydaje się być zadaniem bardzo trudnym. Mamy w Polsce spory potencjał
szkoleniowy i powinniśmy go wykorzystywać. Mimo że pracuję w małej,
kilkunastotysięcznej miejscowości, gdzie tenis stołowy nie ma szczególnych
tradycji, bez problemów potrafiłabym znaleźć kilka osób to proponowanego przez
mnie programu.
W
podobny albo taki sam sposób można nagradzać instruktorów na co dzień
pracujących w klubach. Objąć pomocą finansową np. tych instruktorów bądź
trenerów, którzy przyjeżdżają na turnieje ogólnopolskie z dwoma wychowankami.
Rolę PZTS widzę w finansowaniu tych osób, pod warunkiem, żeby w turniejach
wojewódzkich, powiatowych wystawiali dzieci w wieku 6-8 lat. Pokazali oni
wysoką jakość swojej pracy poprzez doprowadzenie wychowanków do zawodów
najwyższej rangi. Teraz pora na PZTS. Niech płaci za wystawienie na cykl WTK
stawkę, jaką zaproponowałam nauczycielom. Tutaj zmniejszyłabym liczbę dzieci do
sześciorga, że względu na zachowanie ciągłości szkolenia wychowanków. Cel jest
wciąż identyczny: promować osoby pracujące z dziećmi, zachęcać do naboru,
przyciągać dzieci do uprawiania tenisa stołowego.
Stracone
pieniądze.
Nie
udało się wykorzystać pieniędzy zarobionych podczas rozgrywanych w Gdańsku
Mistrzostw Europy, bo poznański Pro Tour przyniósł bardzo duże straty. Szkoda
lekkomyślnie wydanych pieniędzy. Pewnie jeden wyjazd kadry na Pro Tour to
miesięczna płaca dla kilku instruktorów. Wybór wydaje się oczywisty: lepiej
pieniądze przeznaczyć na szkolenie najmłodszych, bo w przyszłości taka
inwestycja może, choć wcale nie musi, przynieść efekty.
Ciąg dalszy jutro.
ambitna
|