SŁOWA
BUMERANGI czyli kilka pytań do Marka Przybyłowicza.
Czasem
wypowiedziane słowa wracają niczym bumerang. Premier Donald Tusk wzywał do
niepłacenia abonamentu, co dość szybko obróciło się przeciwko niemu. Gdy wpływy
z abonamentu pośrednio miały zasilać jego, a nie konkurencyjną partię sytuacja
bardzo się zmieniła. Sami możemy ocenić, czy słowa wypowiedziane w 2009 niczym
broń Aborygenów nie nokautują Marka Przybyłowicza.
„Będąc zawsze
przeciwnikiem kierowania naszego Związku przez dystrybutorów sprzętu do tenisa
stołowego, w wyborze Andrzeja KAWY – jak tonący brzytwy – upatrywałem szansy na
zrealizowanie „asprzętowej” wizji kierowania Związkiem…”. Tak pisał Marek Przybyłowicz w 2009 roku,
niezadowolony z działań Andrzeja Kawy. Jak to się ma do faktu bliskiej
współpracy z Wojciechem Waldowskim, który (co tu dużo mówić) nie jest synonimem
„asprzętowej” wizji Związku?
„Od
1 października 2009 roku stałem się zagorzałym przeciwnikiem poczynań nowego
Prezesa, czego dowodem niech będą m.in. problemy poruszane przeze mnie podczas dwóch spotkań z
obecnym Ministrem Sportu i Turystyki Panem Adamem GIERSZEM.
W relacji z naszego ostatniego naszego spotkania w
dniu 30 grudnia 2009 roku pisałem, iż w trakcie dyskusji poruszyliśmy
następujące problemy: (…)
- łamanie ustawy o dostępie do informacji publicznej
polegające m.in. na całkowitym utajnieniu kluczowych decyzji podejmowanych
przez władze Związku;
- brak prawidłowego funkcjonowania systemu szkolenia;
- opóźnienia w wypełnianiu obowiązków wynikających z
ustawy kodeks pracy;
- sprzeczne z ustawą o sporcie kwalifikowanym
regulaminy wewnętrzne;
- sprzeczne z ustawą o sporcie kwalifikowanym tryby
nadawania licencji;” – tak swego
czasu pisał Przybyłowicz.
Proponuję zacząć pomału, od początku. Marek
Przybyłowicz był oburzony brakiem publicznych informacji na temat Związku. Wywoływany
teraz do odpowiedzi, mógłby odpowiedzieć na pytanie, czy sprawy finansowe
Związku nie są „kluczowymi decyzjami”. Jeżeli tak, rozwiejmy wątpliwości na
temat zarobków Prezesa PZTS i Przewodniczącego Wydziału Gier i Dyscypliny PZTS.
Czy Wojciech Waldowski i Marek Przybyłowicz otrzymują pieniądze z PZTS? Gdy
odpowiedź brzmi tak, druga część pytania brzmi, jaka jest wysokość tych
zarobków? Pamiętam, jak w jednym z artykułów padł (jakże słuszny) argument o
publikowaniu deklaracji PIT na stronach internetowych Związku. Obowiązkiem tym
mieli być objęci członkowie Zarządu PZTS. Najprostsze z możliwych rozwiązań.
Odpowiedzią na tę propozycję była głucha cisza, która trwa do dzisiaj. Czy
znajdzie się choć jeden odważny, który to zrobi?
Markowi Przybyłowiczowi
dokuczał problem „braku prawidłowego
funkcjonowania systemu szkolenia”. Czy w tej kwestii coś się zmieniło na
lepsze? System szkolenia, jest największym problemem PZTS. Od lat słychać słowa
uzasadnionej krytyki w tym kierunku. Krytyka jest jak najbardziej na miejscu,
bo nie ma żadnych informacji o reformie w tej dziedzinie. Inna sprawa, że na
efekty wprowadzonych zmian trzeba by długo czekać. Pal licho czekanie, osoby,
dla których tenis stołowy jest ukochaną dyscypliną, gdyby miały nadzieję na postęp,
by czekały. Nikt jednak, z Markiem Przybyłowiczem włącznie, nie udzielił
informacji, czy jest na co czekać. Upraszczając, czy zrobiono cokolwiek, aby
szkolić (dzieci, kadrowiczów, młodzików, kadetów, najzdolniejszych itp.)?
Wraz ze swoim kolegą
Krzysztofem Piwowarskim Przybyłowicz na stronie www.agamar.pl/ts rozpisywali się o „sprzecznych z ustawą o sporcie kwalifikowanym regulaminach
wewnętrznych; sprzecznych z ustawą o sporcie kwalifikowanym trybach nadawania
licencji;”. Co się zmieniło, gdy z głową podniesioną do góry Marek
Przybyłowicz defiluje po korytarzach siedziby PZTS przy ulicy Łazienkowskiej?
Jaka konkretna decyzja (poproszę o numer i datę) wprowadza nowe regulaminy
wewnętrzne? Wreszcie niech ktoś rozwieje moje wątpliwości i pokaże dokument
PZTS zgodny z ustawą o sporcie kwalifikowanym dotyczący przyznawania licencji.
Nawiasem mówiąc, w błyskotliwy
sposób obalona została teza Krzysztofa Piwowarskiego o reformie systemu
rozgrywek. Nie ma znaczenia, czy mecze, turnieje będą rozgrywane do dwóch,
trzech lub dziesięciu setów. Krzysztof Piwowarski musi zrozumieć, że
przedstawiane przez niego pomysły nie mają sensu. System rozgrywek jest sprawą
wtórną. Najważniejsza jest jakość widowiska. Chcemy oglądać Federera, Kubicę,
Messiego ze względu na ich bardzo wysoki poziom sportowy. Żaden, nawet ten
proponowany przez Piwowarskiego, sposób rozgrywania turniejów tenisa stołowego
nie będzie przyciągał widzów, bo jego jakość będzie niska, co wynika z prostego
faktu, że zawodnicy nie gwarantują wysokiej jakości, gdyż są przeciętni. Często
nawet zakochany w tenisie stołowym będzie oglądał kopiącego piłkę
Lewandowskiego, a nie grającego topspiny Błaszczyka. Tout court. Przytoczę inny
argument. Według Piwowarskiego „Trening
jest tylko przygotowaniem do rywalizacji, czyli musimy zaproponować różne formy
współzawodnictwa sportowego”. Zupełnie nie tak. Jak to jest, że na
przykład współzawodnictwo sportowe w skokach od lat jest takie same, a gdy
pojawił się Adam Małysz wszyscy zaczęli oglądać skoki? Ano tak, że jakość Adama
Małysza spowodowała chęć oglądania. Mistrzostwo Małysza
wynika ze szkolenia. Zatem, wysoki poziom sportowy decyduje o popularności, nie „różne formy współzawodnictwa
sportowego”. Poziom sportowy osiąga się dzięki szkoleniu. Wniosek jest więc
prosty: szkolenie jest najważniejsze. Za nim idzie popularność, kibice,
sponsorzy.
Zdaniem Marka Przybyłowicza sprzed kilku lat „Skandalem jest fakt, iż poza strukturami
Związku pozostają także (w kolejności alfabetycznej): Jerzy GRYCAN, Andrzej
JAKUBOWICZ, Jarosław KOŁODZIEJCZYK, Zbigniew LISZEWSKI, Leszek KUCHARSKI,
Zbigniew NĘCEK, Marek RZEMEK, Zbigniew STEFAŃSKI (walczący od lat o wzrost
autorytetu zawodu trenera), Longin WRÓBEL”. Skoro teraz Przybyłowicz ma
wpływ na działalność Związku, trzeba zadać kolejne pytanie: kto z wymienionych
wyżej osób znalazł się w „strukturze Związku”, gdy w niej świetnie się czuje
Marek Przybyłowicz i jego zwierzchnik Wojciech Waldowski?
ciąg dalszy – Kilka
pytań do Wojciecha Waldowskiego – być może nastąpi czytelnik portalu
|