Home Tytuł SŁOWA BUMERANGI - pisze nasz czytelnik

Sklep

MSTS"Stefanski"

 

 

SŁOWA BUMERANGI - pisze nasz czytelnik PDF Print E-mail
Written by Zbyszek   
Tuesday, 23 April 2013 07:54

SŁOWA BUMERANGI czyli kilka pytań do Wojciecha Waldowskiego

 

Słowa czasem wracają niczym broń Aborygenów i kompromitują wypowiadające je osoby. Sami oceńcie, czy tak jest w przypadku prezesa PZTS Wojciecha Waldowskiego. Czy bumerangi powróciły?

 

 We wrześniu 2012, a więc całkiem niedawno Wojciech Waldowski w sposób następujący oceniał ówczesne władze: „Jestem przekonany, że ta ekipa musi odejść,bo Prezesowi i grupie „trzymającej władze” pomyliło się stowarzyszenie jakim jest PZTS z prywatnym folwarkiem”. Wojciech Waldowski ostro atakował Ryszarda Weissbrodta, gdy ten twierdził: „[Gdyby] o stanie finansów dowiedzieliby się np. prezydenci miast (…) mieliby przewagę w negocjacjach”. Krótko mówiąc zdaniem Waldowskiego finanse Związku powinny być jawne. Czy sam realizuje, co uważał za oczywiste kilka miesięcy temu?

 To jednak nie wszystko, co zarzucał obecny prezes poprzedniemu.

Znowu posłużę się cytatem. „To dobre samopoczucie Prezesa jest czasami irytujące. Gdy przypominam sobie co wydarzyło się naszym Związku na przestrzeni ostatnich paru lat, (…)problemy Wydziału Gier i Dyscypliny, to musimy zadać sobie pytanie: Dlaczego to wszystko trwa, czy nie ma takiej siły, które podziękuje naszym strudzonym i zmęczonym rządzeniem działaczom?”.

Czy za obecnie panującego prezesa problemy WGiD zniknęły?

 Prezes Waldowski nawet posiłkował się druhem obecnego szefa Wydziału Gier, Krzysztofem Piwowarskim. „Problem, który był powodem odrzucenia projektu statutu był wielokrotnie przedstawiany przez pana Krzysztofa Piwowarskiego. I co? I nic”.

Jaki mamy obecny stan? Ano taki, że Marek Przybyłowicz i Krzysztof Piwowarski razem stanęli do wyborów, chcąc zmieniać polski tenis stołowy. Drugi z panów, co warto mu przypomnieć, nie zdobył zaufania nawet dość hermetycznej, będącej pod dużym wpływem Przybyłowicza grupy. Jego pomysły, w które najchętniej sam sięwsłuchuje, nie cieszą się powodzeniem. Komentarze Piwowarskiego, gdyby to był „Pudelek” można by przytaczać, ale w trosce o jakość i szacunek dla autora strony pozwolę sobie je pominąć.

 Zdaniem Wojciecha Waldowskiego „jedną z najważniejszych rzeczy jest zachowanie pewnych proporcji między wydatkami na administrację i na szkolenie”.

Tak twierdził w programie wyborczym, jeżeli nadużyciem nie jest nazwanie programem tego, co napisał Waldowski przed wyborami. Jak zatem układa proporcje Prezes, mający techniczne wykształcenie, a więc i umysł ścisły? Chyba że proporcje były zachwiane, bo na administrację wydawano zbyt mało.

Czy proporcje się zgodzą, gdy prezes zarobi 12 tysięcy złotych, przewodniczący WGiD 3 tysiące złotych, pomocnik przewodniczącego WGiD  tysiąc złotych?

 Przejdźmy dalej, do szkolenia. „Proponuję – pisał Waldowski –Makroregionalne Ośrodki Szkolenia Konsultacyjnego. Ten projekt jest do zrealizowania zaraz po wyborach”.

Nie sposób nie zapytać: ile ośrodków powstało? Co zrobiono, żeby takie ośrodki stworzyć? Rozumiem jedno, ustalono pensje, żeby się lepiej pracowało. Za darmo nikt nie lubi wykonywać swoich obowiązków. Czy zrobiono coś jeszcze? Ówczesny kandydat, obecnie zasiadający w fotelu sternika PZTS miał ciekawy pomysł. „Myślę,że okręgi słabsze powinny otrzymywać pomoc z PZTS”. Czy przypadkiem tylko na myśleniu się skończyło?

 W wywiadzie z lutego 2010 roku, będący poza PZTS przedstawiał szlachetne intencje. „Fajnie byłoby, gdyby we władzach znaleźli się ludzie, którzy chcąwspomagać związek na różnych płaszczyznach, a nie tylko czerpać korzyści”.

Czy fajnie, czy śmiesznie to dzisiaj brzmi?

 Wiele osób poruszało problem działalności biznesowej Wojciecha Waldowskiego, bo związana była z tenisem stołowym. Znajdowano rzekomy konflikt interesów. „Jeśli nie chciałbym prowadzić takiej działalności, dawno przekazałbym sklep żonie. I wtedy byłoby w porządku? Chyba tak – byłbym czysty. Jednak jestem przeciwnikiem uprawiania fikcji, stosowania sztuczek i chwytów poniżej pasa”.

Trudno nie zapytać, jak to się ma do oświadczenia złożonego przez Waldowskiego? Czy dalej pozostaje „czysty”? „Niezależnie do toczącej się kampanii wyborczej podjąłem decyzję o pozbyciu się praw własności firmy Aga Sport Wojciech Waldowski”.

 Na koniec historia najmniej przyjemna.

Odnaleziona w jednym z wywiadów, udzielonych Pawłowi Gąsiorskiemu siedem lat temu przez Paulinę Narkiewicz.

Zdarzenie dotyczy współpracy skądinąd niezwykle utalentowanej Pauliny Narkiewicz z Wojciechem Waldowskim, który wówczas byłprzedstawicielem Andro na Polskę. Sprawa zresztą do końca nie jest jasna. Waldowski wypierał się kontaktów z Andro, na niemieckich stronach internetowych można było przeczytać, że jest związany z firmą. Nie w tym rzecz. Chodzi mi o przesyłki ze sprzętem. Ich adresatem była wspomniana Narkiewicz, która opowiadała: „Okładziny były zaadresowane na Paulinę Narkiewicz, firma Aga-Sport, ulica Kaszubska, Gliwice. Trochę mnie to dziwiło, bo dostawałam sprzęt w mniejszych ilościach, niż była umowa. Zupełnie inaczej te paczki wyglądały, jak dostawałam je bezpośrednio z Niemiec. Znacznie więcej sprzętu”.

Nie mnie oceniać, kto w sporze ma rację.

Czytelnicy sami muszą wyrobić opinię.

 Chcę jeszcze wrócić do tytułu, do wspominanych bumerangów. „Uważnie przyglądam się sponsorom pozyskanym przez nowe władze oraz wysiłkom medialnym służącym propagowaniu dyscypliny” – tak w sarkastycznym tonie oceniał działania PZTS w 2010 roku obecny Prezes.

Dzisiaj każdy mógłby to samo powtórzyć i śmiać się tak, jak Waldowski trzy lata temu.

 Jest jeszcze coś, czego nie mogę zrozumieć.

Jak to jest, że wybitny zawodnik, jakim niewątpliwie był Wojciech Waldowski powiela błędy swoich poprzedników.

Znając tenis stołowy od podszewki, mając wiedzę o dyscyplinie nieporównywalną z wcześniejszymi prezesami wciąż nie możemy się doczekać nowego otwarcia.

Sprawny PR tłumaczy to często brakiem polityki informacyjnej.

Dobrze byłoby wierzyć, że tenis stołowy ma się dobrze tylko my jesteśmy źle poinformowani.

I jak jest naprawdę?

 Czy jesteśmy źle informowani, czy w naszym sporcie dzieje się źle?

 

czytelnik portalu

SŁOWA BUMERANGI czyli kilka pytań do Marka Przybyłowicza. 

Parę pytań...