Bibelot inaczej
durnostojka.
Nadchodzi Nowy Rok 2014, rok Konia, Drewnianego Konia [nie Koń
Trojański]. To rok, w którym spełnią się długookresowe plany, jak też pokaże
się wiele szans na dalekie podróże i nieoczekiwane przygody. Czeka zatem nas
ciekawy czas i tą drogą chciałbym złożyć wszystkim sympatykom tenisa stołowego,
pingponga i paru innych odmian tej dyscypliny sportowej wszystkiego
najlepszego, a przede wszystkim ogromu sukcesów sportowych, wielu dni bez
kontuzji, mocy nagród, nieskończonej ilości gier wygranych. Oby magia tego roku
dotknęła i otoczyła was swą nieskończoną szczodrością!
Wszystkiego najlepszego życzę naszym reprezentantom na
Mistrzostwa Świata w Pingponga, które odbywają się w dniach 4-5 stycznia 2014
r. w Londynie. Niech zdobędą tytuły najlepszych na kuli ziemskiej w tej
odmianie celuloidowej piłeczki. Niech moc będzie z Filipem Młynarskim, Filipem
Szymańskim! By być na bieżąco z tym
wydarzeniem zajrzyj na http://worldchampionshippowerpong.com
. O magii. W sezonie 2012/2013 magii w PZTS było moc, a jej siła była
przeogromna, zaś gdy nastał nowy czarodziej, który zastąpił już wypalonego
poprzednika, moc magii podwoiła się. Mag ów czynił cuda wskrzeszenia: gdy już
jedni wierzyli, że pewne kluby, których przewiny walkowerowe były nie do
podważenia, regulaminowo spadną na najniższą półkę, za pośrednictwem czarów
powstrzymano ich upadek w czeluści ligi. Objawiła się także siła magii prezesa. Siła ta jest
nieprawdopodobna, zmienił studentów w szczyli z podstawówki, czyli wino w wodę.
Magia pełną gębą, mieniąca się wszystkimi barwami tęczy, aż strach, że znajdzie
się jakiś niezadowolony i podpali tęczę. Czyżby to efekt przeprowadzki z
Łazienkowskiej na Mokotowską? Szepcze się, że te czary nie były za darmo. Pewne jest, że
dokonał się czar lingwistyczny, gdyż „współzawodnictwo sportowe” nabrało
zupełnie innego znaczenia, taka nowomowa rodem z PRL. Wróćmy do przyziemnych spraw, jak rozstawiać, by
zwyciężać bez grania (pomijamy moc
sprawczą Magów). Jak grać, by nie grać. Pan trener Marek Chrabąszcz wzbudził szeroką dyskusję na temat
systemu rozgrywania turniejów GP. Oczywiście pominął, że dotyczy to tylko
turniejów dla tych najmłodszych. W końcu to takie nieważne, o jaką kategorię
chodzi, bo w każdej powinno się grać tak samo. W trakcie dyskusji ujawniły się różne siły, które doskonaliły
system rozgrywania turnieju. Proponowano grać na krzyż, w poprzek, w ciemno,
zygzakiem, ba, nawet wylosować wygranego, tak bez grania, bo w barze wiele
można. Niektórzy sugerowali, że słabi nie powinni grać, bo zajmują czas i
miejsce (szczególnie w hotelach), jednak nikt nie odpowiedział, po co oni
grają. Pomijam kwestie prestiżu trenerskiego, pomijam ambicje rodziców, ale im
niższa kategoria wiekowa, tym wyższe aspiracje, większe oczekiwania, ale także
więcej pretensji i agresji. Żeby odpowiedzieć sobie. kto właściwie gra w tych GP, zrobiłem
zabawę statystyczną, by spojrzeć na społeczność grającą w tenisa stołowego (notabene pingpong to nazwa zastrzeżona
dla dyscypliny sportowej innej niż tenis stołowy i do której praw nie posiada
PZTS). Znikające kluby
sportowe. Według najnowszych danych, PZTS wydał 668 licencji klubowych
na sezon 2013/2014 (jeszcze w październiku było 755, co się stało, że ubyło?),
jednak w turniejach GP i WTK wzięło udział tylko ok. 310 klubów. Pytanie co z
resztą, gdzie się ukrywają, czyżby brali udział tylko w rozgrywkach ligowych,
to jest pytanie pierwsze i ważne. Pomijam kwestię szczególną, gdzie wbrew prawu wydano licencję
klubową, dla jednostek bez osobowości prawnej, które nie są klubami w myśl ustawy o sporcie, lecz tylko świetlicami
domów kultury, ośrodkami kultury albo czymś innym. I mamy nie tylko czary z
wynikami sportowymi, ale także świetlice zamienione na kluby. „Boże i Ty nie grzmisz”?
A może to nowa odmiana tak słynnej ostatnio filozofii gender? Grają panie i grają
panowie. Na ok. 10000 zawodników i zawodniczek te drugie stanowią
prawie 20% ogółem zarejestrowanych (licencjonowanych) zawodników, czyli mamy
1973 kobitek (duże i małe – ale o tym już kiedyś pisałem) i 7982 mężczyzn [dane
liczbowe na grudzień 2013]. I ta proporcja niewiele zmieniła się od 20 lat,
gdzieś tam oscyluje w tych samych granicach. I prawdopodobnie jest to najlepszy
wynik spośród wszystkich dyscyplin sportowych, w których istnieją obie opcje –
kobiet i mężczyzn. Grają panowie, grają
panie, grają emeryci. Jesteśmy szowinistami i zajmiemy się panami, bo to oni są
chlebem i solą tej dyscypliny sportowej. Struktura wiekowa naszych panów (pomijam grupę weteranów, tam
przybywa zawodników po 50), jest taka: młodzież stanowi 40% wszystkich
grających, a rozkład wiekowy, szczegółowy jest następujący: 2,3% skrzaty, 5,5%
żaki, 9,3% młodzicy, 10,2% kadeci, 13,4% juniorzy, 8,3% młodzieżowcy, 21,5%
seniorzy od 21 do 35 lat, 29,7% seniorzy >35. Dyscyplina się starzeje, brak następców i źle to wróży naszemu
tenisowi stołowemu. Jak dokonać wymiany pokoleniowej, gdy brakuje narybku, co
zrobić, by to tąpnięcie było jak najsłabsze. I jest też wersja optymistyczna. Tenis stołowy udowadnia, że
jest jak żeń-szeń, jak wszechlek, który jak wiadomo: dodaje energii, skraca
czas reakcji, poprawia umiejętność koncentracji i zapamiętywania, poprawia
funkcjonowanie układu immunologicznego, podnosi witalność w średnim i starszym
wieku, zwiększa odporność na stres, obniża poziom glukozy we krwi (ważne przy
wadliwej tolerancji cukru), pomaga w redukcji nadwagi, posiada właściwości
antyoksydacyjne, wykazuje działanie przeciwnowotworowe [taki jest właśnie tenis
stołowy, czego dowodem do niedawna był pewien zawodnik, który w wieku 95 lat
wyraził gotowość do występów w drużynie 1-ligowej]. Magicy ze Szklanej Góry nie dostrzegają tego problemu, bo i po
co, a tym, co proponują rozwiązania, sypią piach w oczy. I mają prostą receptę
- adoptować małych Han, bo naszych nie starcza. Kto tak naprawdę gra w
GP. Gdy badamy klasyfikację mężczyzn w kategoriach wiekowych i
nagle widzimy, że sklasyfikowano 1072 kadetów, a jednocześnie wydano 809
licencji, to oznacza, że 323 młodzików grało jako kadeci i ci stanowili 40%
sklasyfikowanych kadetów. Tak samo dzieje się w innych kategoriach
młodzieżowych, tylko nie w seniorach, bo tu nagle dół. Mamy ponad 4700 licencji seniorskich, ale
sklasyfikowanych seniorów już tylko 1400, gdybyśmy uwzględnili troszkę
młodzieży grającej jako seniorzy, to by się okazało, że tych seniorów
sklasyfikowanych to jest może z 25%. Gdzie jest reszta, oto jest pytanie. Jak
ich wyciągnąć z ciepłych pieleszy, jak przymusić do grania, do rywalizacji, ale
nie ligowej, tylko tej indywidualnej, jak? Najprostszym rozwiązaniem jest
powiązanie indywidualnych punktów rankingowych z prawem do gry w lidze. Nie
masz punktów, nie możesz grać, w najgorszym przypadku, gdy ich nie masz, to
grasz co najwyżej w najniższej klasie rozgrywkowej. Proste jak drut lub
konstrukcja cepa. Wilk cały i owca syta (lub odwrotnie). Brakuje turniejów.
Ktoś mógłby powiedzieć, że wystarczy uwolnić inicjatywę ludzką, a znajdą się
rozwiązania i w tym temacie. Jeżeli nie dokonamy szybkich zmian systemowych,
polski tenis stołowy będzie jak polskie narciarstwo biegowe, czyli nikt nie
będzie biegał, ale prezes od biegania ma się dobrze, bo, moi mili, władza sama
się nagra. I tym samym, doszliśmy do wniosku, że PZTS będzie grał z
dziadkiem, bo wnuczek poszedł gdzie indziej. O tlenie. Maciej Chojnicki na pingpong.com zamieścił fajny tekst o
technice oddychania. To ważny tekst i temat bardzo ważny. Wielu trenerów pomija
fakt umiejętności właściwego natlenienia organizmu, zapominając, że bez tlenu
człowiek umiera. Nie chcę wyręczać Maćka w kwestii edukacyjnej, bo to, co
czyni, dobrze świadczy o nim i o uczelni, do której uczęszcza jak najlepiej (a
znam go dobre kilkanaście lat). Gdy chciałem swych zawodników nauczyć technik
oddechowych i zwróciłem się w tej sprawie do tych, co wiedzą w tej sprawie wszystko, to koszt za 1-dniowe szkolenie
wyniósł prawie 600 zł od osoby. Cenią się. Z tego okresu została mi tylko
wiedza o 21 technikach oddechowych, które każdy inteligentny osobnik powinien
znać. Na początek technika pobudzająca,
naprawdę daje kopa. Turbo-oddychanie -
udrażnianie i oczyszczanie płuc (kapalabhati). Przyjmij wygodną pozycję siedzącą. Kręgosłup ma być
wyprostowany, przy czym powinieneś też szczególnie pamiętać, aby podczas
ćwiczenia nie pochylać głowy. Podbródek lekko przyciągnij do siebie. Oddychaj wyłącznie
brzuchem (czyli używaj przepony), a w żadnym wypadku klatką piersiową. Dla
uzyskania pewności, jedną rękę umieść na brzuchu, a drugą na piersi. Niech Twój oddech będzie krótki, szybki i bardzo silny -
oddychaj tylko nosem. Podczas każdego wydechu podbrzusze powinno się zapadać do
wnętrza ciała. Potraktuj płuca jak specyficzną pompę i zamiast spokojnego
wydechu, zacznij wręcz wyrzucać z siebie powietrze - w ten sposób wykonujesz
tak zwany ivydech aktywny. Rozluźnij spięte mięśnie brzucha i pozwól, aby podczas wdechu
płuca same wchłonęły tyle powietrza, ile jest niezbędne. Przy wdechu nie
angażujesz już swojej świadomości, wykonujesz zatem tak zwany wdech pasywny,
wdychając po prostu tyle powietrza, ile ciało potrzebuje. Przyspiesz rytm swojego oddychania do około dwóch wydechów na
sekundę. Uwagi: Długość trwania ćwiczenia ustalasz sam - uważaj jednak, aby
nie przecenić zbytnio swoich możliwości, ponieważ ciało może silnie zareagować
na zbyt intensywne udrażnianie dróg oddechowych. Przeciętnie wystarczy przeznaczyć na to ćwiczenie trzy minuty. Rezultatem ćwiczenia jest wymiana gazowa w płucach. Gazy te
zawierają ujemne jony (czyli jony warunkujące zdrowie - znajdują się one w
wilgotnym i przesyconym solą powietrzu na obszarach nadmorskich lub leśnych). W
ten sposób technika ta powoduje większe dotlenienie organizmu i szybsze
usuwanie z niego szkodliwych i niepotrzebnych substancji. Ćwiczenie znacznie
zwiększa pojemność płuc, a także doskonale oczyszcza nawet najgłębiej położone
pęcherzyki płucne, co z kolei wpływa na lepszą pracę mózgu, ułatwia proces
uczenia się, pobudza i wyostrza narządy zmysłów. Ponadto technika podnosi napięcie systemu nerwowego, wpływając
ożywiająco i mobilizująco na organizm, zaś umysł wchodzi wówczas w świadomy i
ustabilizowany rytm alfa (stan całkowitego rozluźnienia przy zachowaniu
obudzonej świadomości). W ciele wytwarza się wówczas bardzo silne pole
energetyczne, które następnie oddziałuje na system immunologiczny. Ta technika jest idealnym uzupełnieniem głębokiego i
spokojnego oddechu, podnosi potencjał sił witalnych, a także wytrzymałość oraz
sprawność fizyczną i umysłową. Ps. Indywidualny budżet Justyny Kowalczyk w sezonie 2013/2014
wyniósł 3 mln zł, to prawie tyle co 2-letni budżet Polskiego Związku Tenisa
Stołowego. Jak rzekła odchodząca piękna pani minister, w Ministerstwie
Sportu było jej źle, bo wszyscy faceci z tego resortu pili na potęgę. I co, teraz będą sami swoi, bo nowy minister
podobno lubi fajne bibki, najlepiej na basenie i zgodnie z wyznaczonym trendem
do tego ministerstwa trzeba chadzać w kąpielówkach i flaszeczką. Ciekawe, czy
można wykupić karnet na ten basen (choć chodzą słuchy, że potrzebny będzie
karnet basenowy na Kasprowym Wierchu). I tak trzymać w Nowym Roku 2014, czego życzymy super magikom z
PZTS. Nadjeżdża Drewniany Koń! Z ostatniej chwili!!! Konflikt jaki swego czasu otworzył się na linii środowisko
weteranów a PZTS, a bardziej Marek Przybyłowicz, nabiera coraz ostrzejszych
barw. Zamiast otwartości i powszechności, mamy reglamentację, licencjomanię.
Prowadzi to do wypaczeń i wynaturzeń. Ciekawe czy we wnioskach do MSiT na
dofinansowanie sportu dla grupy 40+, jest mowa o ograniczeniu i wykluczeniu.
Inne pytanie, czy PZTS ma prawo organizować Mistrzostwa Polski Weteranów, i
zabraniać innym organizacją lub organizatorem organizowanie tego typu zawodów,
mnie się wydaje, że udowodnił, że takiego prawa nie posiada. Ciekawa sprawa z tym Jastrzębiem, tyle pomyj ile wylano na to
miejsce to nie zliczysz, ale PZTS lubi wiernych i służalczych. I tak trzymać.
|