Od kogo się uczą nasi trenerzy? |
Written by Zbyszek | |||
Tuesday, 01 January 2013 17:07 | |||
Miałem przyjemność parę dni współpracować z trenerem Markiem Chrabąszczem na organizowanym przez moją szkołę obozie sportowym.Przedstawiam ciekawy artykuł tego trenera klasy mistrzowskiej:
Ucząc się od lepszych... Jeżdżąc często po turniejach międzynarodowych, czy
rozmawiając z trenerami pracującymi za granicą oraz podczas międzynarodowych
zgrupowań w Niemczech i we Francji, miałem doskonałą możliwość do podglądania
specjalistycznych treningów oraz podyskutowania na temat nowoczesnych metod
treningowych prowadzonych przez naszych zachodnich sąsiadów. Bądź co bądź,
Niemcy i Francja od kilkunastu lat są potentatami w szkoleniu dzieci i
młodzieży a co najważniejsze ich wyniki w kategoriach młodzieżowych przekładają
się później na sukcesy w kategoriach seniorskich co niestety nie ma
potwierdzenia w szkoleniu młodzieży w naszym kraju. Uważam więc, że warto
podpatrywać i dowiadywać się co robią niemieccy i francuscy trenerzy, jakie
metody szkoleniowe stosują i jak szkolą swoich wychowanków z sukcesem. Artykuł ten nie ma na celu krytykowania polskich
pingpongowych realiów. Zdaję sobie sprawę ze stanu finansowego naszego PZTS i
DTTB (Niemiecki Związek Tenisa Stołowego) czy FFTT (Francuska Federacja Tenisa
Stołowego). Są to dwa różne światy i diametralnie inaczej funkcjonujące
instytucje, ale uważam, że wiele aspektów przede wszystkim szkoleniowych, które
są z powodzeniem realizowane w Niemczech czy Francji, można próbować przenieść
na nasze podwórko. ETAP WSTĘPNY SZKOLENIA Z racji mojego bliższego kontaktu z trenerami niemieckimi
skupię sie dokładniej na szkoleniu w tymże kraju. W wielokrotnych rozmowach z
trenerami na temat etapu wstępnego w szkoleniu dzieci i młodzieży, podkreślają
oni przede wszystkim duży akcent na prawidłową technikę podstawowych uderzeń,
pracę nóg a co najważniejsze predyspozycje wolicjonalne zawodnika, czyli
odporność na stres w warunkach meczowych, wola walki, itp. Może nie jest to
jakieś wielkie odkrycie, również u nas te aspekty w pracy szkoleniowej są
realizowane. Niemniej jednak, już na tym etapie, trenerzy kadr poszczególnych
Landów (odpowiednik naszego województwa) zwracają szczególną uwagę na
przydatność danego zawodnika (zawodniczki) do dalszego etapu szkolenia. Bardzo
duży akcent niemieccy trenerzy zwracają na poprawność poszczególnych uderzeń.
Poprawność ruchowa po każdym względem i dokładność uderzeń w określone miejsce,
mają tutaj szczególne znaczenie. Mam tu na uwadze przede wszystkim nauczanie
topspina forhend z różnych miejsc na stole, który już od najmłodszych lat
uczony jest nieco inaczej niż przyjęło się to od lat w Polsce. Najważniejszą
różnicą jest przede wszystkim moment uderzenia piłki. Obserwując, na turniejach
ogólnopolskich młodzików, kadetów czy młodziczek i kadetek, naszych najmłodszych
adeptów, zauważam że dużo akcji topspinowych opartych jest na uderzaniu
piłeczki od tyłu, ruchem do przodu do góry, po piłce opadającej po koźle
(łokieć ręki grającej umieszczony jest wyraźnie poniżej rakietki). Takie
zagranie wydłuża czas wymiany pomiędzy zawodnikami a jednocześnie daje
przeciwnikowi możliwość na właściwe zareagowanie i wyprowadzenie kontrakcji.
Taki tenis stołowy funkcjonował na świecie w latach 80-tych ubiegłego wieku
(epoka A. Grubby i L. Kucharskiego, M.Appelgrena, J.M. Saive). Wówczas to,
zawodnicy europejscy nawiązywali z pozytywnym skutkiem walkę z dominacją
zawodników zza chińskiego muru. Obecnie w szkoleniu młodych niemieckich
zawodników duży nacisk kładzie się na uderzenia piłki forhendem od góry (łokieć
prawie równoległy do rakietki) w locie piłeczki wznoszącym po koźle z mocno
pochyloną rakietką, co powoduje przyspieszenie samego ataku lub kontrataku,
ograniczając tym samym przeciwnikowi możliwość na odpowiednie przeciwdziałanie.
Podobny styl grania można obecnie zauważyć obecnie u naszego zawodnika,
wywodzącego się z Chin – Wang Zeng Yi, który większość akcji forhendowych gra
po tzw. koźle wznoszącym. Być może niemieccy specjaliści zauważyli te tendencje
rozwojowe u chińskich graczy dużo szybciej niż my teraz. DOSZKALANIE TRENERÓW Bardzo ważnym aspektem jest sprawa doszkalania się
niemieckich trenerów, zarówno kadr narodowych czy kadr wojewódzkich jak i
trenerów niższego szczebla. Wiadoma sprawa – jak się nie dokształcasz – to
zostajesz w tyle. Wielu polskich trenerów szkoli kolejne pokolenia dobrych jak
na warunki polskie zawodników, którzy jednak nie mają szans na przebicie na
arenie europejskiej w wieku juniora, seniora, gdyż ich umiejętności
techniczno-taktyczno z czasem stają się zbyt ubogie. Może nie powinienem porównywać realiów polskich i
niemieckich, bo nie można porównywać budżetu PZTS i DTTB, jednak warto
podpatrywać jak doszkalają się niemieccy trenerzy. Być może kiedyś w Polsce uda
się osiągnąć podobny budżet jak w Niemczech i podobne szkolenia będą u nas na
porządku dziennym. Jak wiadomo w Polsce funkcjonuje system: instruktor,
trener II klasy, trener I klasy, trener klasy mistrzowskiej. Sam osobiście
przechodziłem cały szczebel doskonalenia trenerskiego i z pełną
odpowiedzialnością stwierdzam, że najwięcej dowiedziałem się i nauczyłem na
studiach podyplomowych na tytuł trenera II klasy. Wówczas to, najwięcej mówiono
o praktyce i metodyce nauczania tenisa stołowego, choć w niewielkim stopniu
zwracano uwagę na to jak rozwija się tenis stołowy na świecie. Jednak nawet tam
za mało było zajęć typowo praktycznych. Kolejne etapy dokształcania na następne
stopnie trenerskie, czyli tytuł trenera I klasy i trenera klasy mistrzowskiej,
to tylko dwa dwutygodniowe kursy powielające nabytą wiedzę
psychologiczno-pedagogiczno-fizjologiczną, która w moim wypadku (absolwent AWF
we Wrocławiu) niewiele wniosła. Kilkakrotnie rozmawiałem z kolejnymi włodarzami
PZTS, sygnalizując potrzebę dokształcania się trenerów z tzw. „wyższej półki”.
Kolejne szkolenia w gdańskim ośrodku PZTS dla początkujących instruktorów,
mówiące jak nauczać topspina forhend czy półwolej bekhend w UKS-ach, niewiele
mi, wówczas już w miarę doświadczonemu trenerowi, dawały. A nawet spotkania z
naszymi ówczesnymi trenerami kadry narodowej potwierdzały najczęściej to, do
czego sam, przez lata praktyki i doświadczeń, dochodziłem. Wciąż brakowało mi
spotkań i szkoleń z najlepszymi trenerami z Europy a może albo przede wszystkim
z Azji. Tu kolejny apel do nowych władz PZTS - "My trenerzy chcemy się
szkolić. Pomóżcie nam spełnić nasze marzenia." Mimo całego szacunku dla kunsztu zawodniczego naszych
obecnych trenerów kadry (Dziubański, Kusiński, Makowski, Szafranek), pytam się,
jakie kursy doskonalące ukończyli oni ostatnio, jakimi kwalifikacjami
trenerskimi mogą się obecnie poszczycić, w jakich seminariach trenerskich w
Europie oni uczestniczyli. To przecież oni, trenerzy kadry, jeżdżąc po
międzynarodowych imprezach i uczestnicząc w międzynarodowych seminariach
trenerskich, powinni nam, trenerom z terenu, przekazywać najnowsze trendy
rozwojowe w tenisie stołowym a my wdrażać je w naszych malutkich klubikach. W
przeciwnym wypadku powstaje kompletna trenerska samowolka a każdy z nowych
trenerów, instruktorów szkoli swoich młodych zawodników na tzw. nosa, czyli
powiela coś, co kiedyś zobaczył u swojego trenera lub sam się nauczył. A jak
wiadomo tenis stołowy sprzed dwudziestu lat, to nie ten sam tenis stołowy co
obecnie. W Niemczech funkcjonuje podobna struktura awansu
trenerskiego. Mamy tam trenera C-Lizenz (odpowiednik polskiego instruktora),
B-Licenz (trener II klasy), A-Lizenz (trener I klasy) i Diplomtrainer (trener
klasy mistrzowskiej). Jednak tym co odróżnia niemiecki system dokształcania
trenerów od polskiego, to sposób zdobywania poszczególnych stopni. Na każdym etapie
awansu trenerskiego w Niemczech odbywają się obowiązkowe kursy doszkalające dla
kandydatów na wyższy stopień kunsztu trenerskiego związane z metodyką tenisa
stołowego, najnowszymi trendami rozwojowymi, psychologią sportu i taktyką gry.
Dodatkowo każdy z kandydatów musi obowiązkowo uczestniczyć w kilku obozach kadr
wojewódzkich poszczególnych Landów, poprowadzić samodzielnie kilka treningów z
zawodnikami na różnym poziomie wyszkolenia na zadany temat (np. trening na
stołach - koordynacji wzrokowo-ruchowej z akcentem na atak piłki w trzecim
tempie lub trening motoryczny z akcentem na kształtowanie czasu reakcji) a na
koniec każdego etapu doskonalenia zdać obowiązkowy egzamin a dodatkowo na
poziomie najwyższym napisać pracę trenerską, którą się później broni. Również każdy klub Niemczech, chcąc uczestniczyć w
rozgrywkach, musi obowiązkowo zaprenumerować pismo branżowe wydawane przez
Niemiecki Związek Tenisa Stołowego, gdzie zawarte są wszystkie aktualne
tendencje rozwojowe i wytyczne jak szkolić zawodników na każdym etapie
szkolenia. Jest to kolejny sposób, aby rozpropagować najnowsze trendy rozwojowe
w nowoczesnym tenisie stołowym. Pomimo takiej „partyzantki” jaka panuje w polskim tenisie
stołowym i tak jestem pełen podziwu dla osiągnięć polskich kadetów(-ek) oraz
juniorów(-ek) na arenie europejskiej, choć niestety nie przekładają się one juz
od wielu lat na sukcesy w kategoriach seniorskich. Resztę spraw pozostawiam bez
komentarza… cdn... Marek Chrabąszcz, trener klasy mistrzowskiej w tenisie
stołowym źródło: Dolnośląski Okręgowy Związek Tenisa Stołowego: tutaj i tutaj
|