Niedługo igrzyska w Pekinie, które najprawdopodobniej zdominują Chińczycy. Nie tak dawno jednak inna potęga światowego tenisa stołowego potrafiła wręcz "demolować" zawodników zza Wielkiego Muru. z cyklu: historia światowego tenisa stołowego
W 1989 roku mistrzostwa świata odbywały się w Niemczech. Dortmund miał być miejscem, które pewnie po dziś dzień jawi się chińskim zawodnikom i trenerom jako senny koszmar. Był to już 5 finał mistrzostw świata pod rząd od 1981 tych dwóch znakomitych drużyn. Stan meczu finałowego wynosił po 3 grach 3 – 0 na korzyść Szwedów. Aktualny wtedy mistrz świata Jiang Jialiang po swojej pierwszej wcześniejszej porażce z Mikaelem Appelgrenem podszedł do swojego drugiego pojedynku. Jego przeciwnikiem był J.O Waldner. W decydującym 3 secie prowadził Waldner 8-5. W tym momencie niemiecki sędzia zakwestionował nieprawidłowy serw Chińczyka na korzyść Szweda. Było więc już 9-5. Tego nerwy samego zawodnika i ekipy trenerskiej nie wytrzymały. Rozpoczął się tumult spowodowany protestem Jian Jialianga, który poparł cały sztab szkoleniowy. Dyskusja i nerwowe przepychanki trwały wiele minut. Chińczycy grozili przerwanie meczu finałowego. Wymieniono sędziów i przy ogromnym hałasie kontynuowano dalej spotkanie. Jednak cała 7-tysięczna publiczność od tego momentu tupaniem i gwizdami i reagowała na punkty zdobywane przez Chińczyka. To było za dużo nawet dla tak znakomitego zawodnika jakim był Jian Jialiang. Cały mecz wygrał Waldner. W opisywanym secie było 21-16 na jego korzyść. To zupełnie rozbiło morale chińskiej reprezentacji. Wynik 5-0 na korzyść był ogromną sensacją i udowodnił, że i Chińczycy mogą przegrywać.
|